Sklejeni na dobre i na złe
Pytanie żydowskiej elity jest także pytaniem, które wiele osób stawia sobie dzisiaj: „Dlaczego nie można się rozwieść?”. A odpowiedź Jezusa jest genialna.
Zajmując się tematyką rodzinną od wielu lat, muszę stwierdzić, że w ostatniej dekadzie nastąpiła znaczna degradacja wartości małżeństwa i zatarło się rozumienie, że jest to związek nierozerwalny.
„Nie można ulegać mentalności prorozwodowej: nie pozwala na to ufność w dary naturalne i nadprzyrodzone, którymi Bóg obdarował człowieka” – powiedział Jan Paweł II w styczniu 2002 r. Z perspektywy czasu dostrzegamy, że w owej mentalności chodzi o łatwą akceptację rozwodu, o aprobatę tego zjawiska jako sposobu rozwiązywania problemów w małżeństwie.
DNA małżeństwa
W czasach Jezusa również funkcjonowało to niebezpieczne zjawisko. Ewangelista Mateusz zapisał: „Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela»” (Mt 19, 3-6).
Pytanie żydowskiej elity jest także pytaniem dużej części obecnej populacji: „Dlaczego nie można się rozwieść? Po co się męczyć, skoro są problemy? W imię czego mamy trwać?”. Odpowiedź Jezusa jest genialna. Szczególnie mocno chcę podkreślić, że słowa te nie straciły na aktualności, wręcz odwrotnie, w obliczu owej mentalności prorozwojowej stały się wyjątkowo aktualne. Mistrz cytuje zapis z Księgi Rodzaju. Obecne tu wyrażenie „od początku” wskazuje na element historyczny potwierdzający, że na samym początku Stwórca obdarował heteroseksualny, monogamiczny związek małżeński przymiotem trwałości. Początek, do którego odwołuje się Chrystus, to także najgłębszy zamysł Boga wobec ludzkości, pewnego rodzaju kod genetyczny, zapis DNA z informacją, że pobłogosławiony związek małżeński jest ze swojej istoty nierozerwalny.
W odpowiedzi Jezusa jest jeszcze coś niezwykłego. Chodzi o wyrażenie: „A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało”. Wiele komentarzy podkreśla, że zastosowany tu grecki termin sarks oznacza ciało nie w znaczeniu osoby (całego człowieka), lecz mięso, tkankę pokrywająca kości. To jedność o charakterze organicznym, której rozdzielenie powoduje obumieranie. Ważne jest dopowiedzenie, że ten sam termin został użyty kilka razy w szóstym rozdziale Ewangelii Janowej, w treści dotyczącej konsekrowanego Ciała Jezusa. Kiedy Mistrz powiedział: „Kto spożywa moje Ciało (sarks)…”, wielu się przestraszyło, odeszło, nie mogło pojąć i zaakceptować zachęty do kanibalizmu (w ludzkim rozumieniu tego słowa).
Boski klej
Niezwykle ważne jest ostatnie zdanie: „Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela”. Złączenie, którego istoty do końca nie potrafimy pojąć, jest z tego względu szczególne, że dokonuje go sam Stwórca. Każdorazowo, kiedy małżonkowie składają sobie przysięgę, dokonuje się akt stworzenia tego konkretnego związku, złączenia, sklejenia, ukonstytuowania jednego ciała. Siła łącząca pochodzi z zewnątrz, od Najwyższego, dlatego człowiekowi nie wolno podnosić na to ręki. Działanie w kierunku rozdzielenia tego, co złączył Bóg, jest aktem uśmiercania żywej tkanki małżeńskiej, ale też wyjątkowym sposobem wypowiedzenia Bogu posłuszeństwa, zerwania przymierza. Słowa te mają charakter przykazania, to jedna z najważniejszych formuł Bożych nakazów zawartych w Nowym Testamencie.
Jest jednak jeszcze coś szczególnego w całości Jezusowej nauki o nierozerwalności małżeństwa: skoro Bóg stwarza, to nie przestaje się interesować. Każde małżeństwo jest jakby zrodzeniem przez Ojca Niebieskiego tej szczególnej relacji dwojga. Nie może ten, który stworzył, przestać się interesować, czuwać, strzec. Jakże wymownie brzmią słowa proroka Izajasza: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15). Nie może Bóg zapomnieć o swoim niemowlęciu – zrodzonym przez siebie małżeństwie. Małżonkowie muszą zrozumieć, że złączenia w jedno ciało dokonał sam dobry Ojciec. On złączył, więc czuwa nieustannie nad jakością „spoiny”. Jest to czuwanie na najwyższym poziomie zaangażowania, podobne do tego, jakie ma miejsce w relacji matki do dzieciątka.
Wieczna troska
W naszym przybliżaniu istoty Bożego zamysłu nie może zabraknąć jeszcze jednego pięknego tekstu z Księgi Rodzaju. Po odkryciu grzechu nieposłuszeństwa Bóg skierował do ludzi mocne słowa: „Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci” (Rdz 3, 16); „przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia” (Rdz 3, 17). Miał powód, aby się tak unieść, ale po chwili czytamy: „Pan Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich” (Rdz 3, 21). Bóg nie przestaje bardzo konkretnie opiekować się małżonkami, nawet gdy coś popsują we wzajemnych relacjach i w relacjach z Nim.
Mamy więc bardzo jasne i precyzyjne ukazania Bożego zamysłu wobec małżeństwa. Jest to związek nierozerwalny, trwały, stanowiący jedno ciało w bardzo głębokim, duchowym znaczeniu tego słowa. W chwili zwątpień trzeba sobie przypomnieć, że dobry Ojciec mocno czuwa nad małżeństwem, wzmacnia jedność, chroni przed złem. Trzeba się tylko na Jego działania otwierać. Nigdy jednak nie można rozdzielać związku aktem formalnym, stanowiącym „rozcięcie” żywej tkanki.