Temat numeru
nr 12 (90) GRUDZIEŃ 2014

Czym najbardziej zgrzeszył Adam? Swoją biernością, tym, że nie zareagował, gdy źle się działo… A przecież mężczyźni zostali stworzeni do działania, które uczyni ten świat lepszym miejscem!

Natalia Podosek

Faceci w natarciu

Życie z Bogiem to nie polisa na błogie i bezbarwne życie, to chodzenie po wodzie z wiarą, że On nie pozwoli utonąć. Andrzej: mąż, ojciec i informatyk, koordynuje ruch Mężczyzn św. Józefa w Polsce. Marek: mąż, ojciec trojga dzieci, jest Lektorem Generalnym Zakonu Rycerzy Jana Pawła II. Dla nich świętość jest trendy!


Kobiety zdominowały kościelne ławki i wiodą prym w katolickich wspólnotach. Jak to się stało, skoro przecież Kościół założył mężczyzna, i to w dodatku najwspanialszy mężczyzna, jaki kiedykolwiek chodził po świecie?! „Trudno się temu dziwić. Mężczyźni, z natury leniwi i bierni, łatwo ustępują miejsca kobietom. Te zajmując pierwsze miejsca w ławkach w kościołach, sprawiają, że ksiądz, mówiąc kazanie, widzi głównie rodzaj żeński. I trudno mieć pretensje, że dostosowuje swój przekaz właśnie do nich. Nie można się dziwić, że mężczyznom trudno się w tym odnaleźć. Możemy się na to obrażać (co większość mężczyzn robi) albo wziąć sprawy w swoje ręce i w sposób aktywny odzyskać przestrzeń dla mężczyzn i męskości” – stwierdza Andrzej Lewek, mąż, ojciec i informatyk, zaangażowany w ruchy Nowej Ewangelizacji, koordynujący ruch Mężczyzn św. Józefa w Polsce.

 

Lenistwo Adama

Czym najbardziej zgrzeszył Adam? Swoją biernością, tym, że nie zareagował, gdy źle się działo… A przecież mężczyźni zostali stworzeni do działania, które uczyni ten świat lepszym miejscem! „Mężczyzna w Bożym planie żyje według priorytetów: Bóg, Żona, Dzieci, Praca, Posługa. Dlatego nie chcemy wyciągać mężczyzn ze wspólnot, w których są liderami swoich rodzin i praktycznie realizują swoje priorytety. Z drugiej strony – świat nie wspiera i nie wzmacnia naszej męskości. Wzorce, które nas otaczają, pozbawiają nas męskiej siły, negują nasze wartości. Dlatego by być silni w tym, do czego Pan Bóg nas powołał, potrzebujemy przestrzeni na wzrost. Tu więc pojawia się miejsce – a nawet konieczność – męskiej grupy wsparcia. Miejsca, gdzie otaczamy się mężczyznami żyjącymi tymi samymi wartościami, toczącymi te same boje, podobnie upadającymi i powstającymi. To miejsce wzmacniania nas w naszych męskich rolach i odpowiedzialności” – tłumaczy Andrzej Lewek. I tak działa wspólnota Mężczyzn św. Józefa – miejsce, gdzie spotykają się prawdziwi faceci, aby pogadać o prawdziwie męskich sprawach: co robić, aby wypełnić Boży plan w swoim życiu i zaprowadzić królestwo Boga na tym skrawku świata, który został im powierzony. Z tych spotkań właśnie czerpią inspirację do tego, jakimi mężczyznami powinni być… w domu, pracy, w środowisku, w którym żyją. „Mężczyźni są praktyczni, nie lubią koncentrować się na sobie, z natury patrzą dalej i szerzej. Ale zmagania, które toczymy w sobie, domagają się modlitwy i wsparcia innych mężczyzn. Dlaczego? Bo tylko mężczyzna zrozumie mężczyznę. Drugi mężczyzna jest formą «lustra», w którym możemy się zobaczyć. Mało tego, możemy odkryć, że nie tylko ja mam problemy, zmagam się i upadam” – dopowiada koordynator ruchu.

 

Józef nie był mięczakiem

Zbyt często wmawia się facetom, że spełniają się w swojej męskości, gdy będą wspinać się po ścieżkach kariery, a świętość nie ma nic wspólnego z byciem facetem z krwi i kości. „Św. Józef nie był mięczakiem. Musiał być twardy, a równocześnie wrażliwy. I to mnie w nim fascynuje. Kiedy obudził go sen, nie zastanawiał się, nie dyskutował z Bogiem, ale twardo budził swoich, pakował manatki i ruszał w drogę. Kiedy mnie obudził Bóg snem, pojawiło się zaraz mnóstwo wątpliwości. Pytałem, czy mi się to tylko przyśniło. Na szczęście Bóg potwierdził swoje wezwanie Słowem. Prawdziwy mężczyzna lubi przygodę. A życie z Bogiem to prawdziwa przygoda. To nie polisa na błogie i bezbarwne życie, to chodzenie po wodzie w zaufaniu, że Ten, który nas zaprasza, postara się, by nic nam się nie stało. Nasza twardość musi iść w parze z wrażliwością. Męskość to odpowiedzialność za tych, których Pan Bóg nam powierzył. Dlatego musimy mieć w sobie wrażliwość, by chronić życie naszych bliskich. To wrażliwość leczy nas z egoizmu i pragnienia koncentracji na sobie. Chcemy koncentrować się na potrzebach tych, których od Pana dostaliśmy. Bo podobnie jak Jezus nie przyszedł, by Mu służono, lecz aby służyć i oddać swoje życie, tak my – jako mężczyźni – nie jesteśmy po to, by nam było dobrze, lecz by służyć i oddawać swoje życie dla naszych najbliższych. To dopiero oznacza bycie twardym” – opowiada o swoim doświadczeniu Andrzej Lewek.

 

Dwustu rycerzy

Dlaczego wielu mężczyzn rezygnuje z poszukiwania wspólnot i angażowania się w nie, a zamiast tego uczęszczają do klubów sportowych, grzeją miejsca w lokalnych knajpkach lub przełączają programy w telewizorze? „Moim zdaniem mężczyzn w Kościele jest mniej, ponieważ wielu z nas uwierzyło, że przeżywanie wiary nie jest męskie, że w Kościele nie będziemy mogli być sobą. Istnieje też obawa śmieszności, bo otwarte przyznanie się do katolicyzmu w dzisiejszych czasach nie jest trendy. Dzisiaj przeżegnanie się przed posiłkiem w warszawskiej restauracji potrafi wywołać kłopotliwą ciszę, a głośne powitanie «Szczęść Boże!» w sklepie sprawia, że stajemy się obiektem podejrzliwych spojrzeń. Każdy objaw zdeklarowanej katolickiej postawy potrafi przypiąć łatkę «oszołoma» i przekreślić towarzysko na lata. Trzeba mieć odwagę, aby mimo wszystko się temu przeciwstawić” – podkreśla Marek Kajaniec, mąż, ojciec trojga dzieci, Lektor Generalny Zakonu Rycerzy Jana Pawła II.

Zakon Rycerzy Jana Pawła II to „męska” wspólnota, istniejącą od 2011 roku. Ideału dla swojej męskości szukają w postawie i życiu Papieża Polaka. „Rycerskość leży w naturze każdego mężczyzny. Dla nas wzorem wspaniałego mężczyzny jest Jan Paweł II. My, rycerze, jesteśmy pod wrażeniem jego mądrości, pracowitości, pokory. Nie bez znaczenia jest też dla mnie przykład postawy życiowej innych rycerzy. Będąc w Zakonie, mam poczucie, że nie wypada robić głupstw, mając za braci tak szlachetnych ludzi” – dopowiada Marek Kajaniec.

Podkreśla, że Zakon pomógł mu stać się mężczyzną w prawdziwym tego słowa znaczeniu, a życie z Bogiem stało się dla niego prawdziwą przygodą. „Rycerstwo jest dla mnie doskonałym przykładem, jak Pan Bóg odpowiada na modlitwy. Pamiętam, że kiedy byłem młodym chłopakiem, modliłem się żarliwie o wiernych przyjaciół. Dzisiaj mam niemal dwustu braci, na których mogę polegać w każdej sytuacji. W czasach gdy szlachetność jest naiwnością, a bohaterstwo głupotą, lekarstwem jest zbudowanie relacji z Jezusem Chrystusem – najprawdziwszym z mężczyzn. Trzeba dołożyć starań, aby Go poznać dobrze i odkryć, że jest najlepszym wzorcem męskości. W tych poszukiwaniach trzeba się przekopać przez fałszywy obraz Zbawiciela z obrazków, na których widzimy mężczyznę o anielskiej, niemal kobiecej twarzy i doskonale ułożonej fryzurze. A przecież to był prawdziwy Twardziel. Potrafił pościć 40 dni, a potem stawił czoło pokusom szatańskim. Faryzeusze słyszeli od niego najbardziej bolesne inwektywy, a przekupnie w świątyni posmakowali własnoręcznie uplecionego bicza. Jednocześnie tak bardzo wzruszały Go ludzka niemoc i ból, który niestrudzenie uśmierzał. Taki powinien być każdy mężczyzna”.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK