Temat numeru
nr 3 (141) marzec 2019

Proces przebaczenia i pojednania jest obarczony lękiem po obu stronach. Osoba winna lęka się przyznać do winy, by nie zostać upokorzona i napiętnowana. 

Agata Rusak

Wirus krzywdy. Jak go pokonać?

Nie ma nikogo, kto jest idealny w swoim działaniu. Szczególnie wobec najbliższych, bo tych kocha się najmocniej, ale i rani najbardziej. W rodzinach zdarzają się różne konflikty. Bywa, że umiejętność otwartej rozmowy czy choćby uznania winy i wypowiedzenia przeprosin jest prosta i oczywista. W wielu jednak domach unika się trudnych tematów i zamiata się je pod dywan. Problem staje się głębszy, gdy dotyka rodziców i dzieci.
 

Oceń swoją winę sprawiedliwie

Niektórzy przeżywają nadmiarowe poczucie winy, czują się odpowiedzialni za coś, czego de facto nie uczynili. Dzieci czują się winne kłótniom rodziców lub ich rozwodowi. Dziecko mówi, że tata nie wraca do domu, bo ono było niegrzeczne, albo że mama milczy i płacze, bo ono ma słabe oceny. Takie przekonanie może się utrwalać latami, a w wieku dorosłym generować nieumiejętność oceny, czy coś jest moją winą czy nie. Kobieta może czuć się winna, niedobra, ciągle niewystarczająca, gdy mąż czy szef ma zły humor i jest niezadowolony z czegokolwiek. Osoby z nadmiarowym poczuciem winy mogą się stać ofiarami w relacjach osobistych i społecznych. Najczęściej mają problem z poczuciem własnej wartości, uznaniem darów w sobie, docenieniem własnych sukcesów. Wchodzą w pułapkę skrupułów i samopotępienia, a nawet autoagresji.

 

Daj sobie czas

Adekwatna i obiektywna ocena sytuacji krzywdy jest wstępem do przebaczenia i pojednania. Jeśli raniące postawy trwały latami, jest potrzebna jasność co do tego, jakie sprawy są materią do przebaczenia, by móc w przyszłości dojrzalej budować relacje. Przebaczenie to ważna część życia człowieka, a dla ludzi wierzących również wezwanie ze strony Boga. Mitem jest przekonanie, że przebaczyć znaczy zapomnieć, bo przecież pamięć jest dana po to, by nie popełniać tych samych błędów i by być roztropnym w chronieniu siebie przed złem. Błędem jest twierdzenie, że przebaczenia należy udzielić natychmiast, nawet jeśli emocjonalnie jest to trudne. Przebaczenie to proces, często dość długi, a nie tylko akt woli, choćby najbardziej pobożny. Im większa rana, tym trudniejsze leczenie duszy. Potrzebne są czas i spory trud. Przykładowo jeśli dorosły człowiek uświadamia sobie, że latami w domu rodzinnym był bity, molestowany czy poniżany słownie, i teraz doświadcza tego  postaci lęków, poczucia niegodności albo nieumiejętności zbudowania satysfakcjonujących relacji, to jego zdrowienie musi się zacząć od rachunku krzywd i strat. Poszczególne etapy procesu przebaczenia rodzicom doprowadzą z czasem do uwolnienia się od ciężaru skrzywdzenia. Ten proces dzieje się najpierw w psychice i sercu człowieka. Często też potrzeba mądrej pomocy duchowej lub psychologicznej. Dopiero po jakimś czasie człowiek jest gotów stanąć wobec tych, którzy go skrzywdzili, i ofiarować im szansę pojednania. Od nich będzie zależało to, czy uznając swoją winę, przeproszą, poproszą o wybaczenie i zechcą budować relacje z własnym dorosłym dzieckiem na nowy sposób. Jeśli rodzice nie uznają swojej winy, to dorosłe dziecko może kochać ich ze wszystkimi ułomnościami, choć samo będzie decydować, na ile podtrzymywać kontakty. Nie ma takiego obowiązku, dopóki rodzice nie wymagają realnej pomocy i opieki.

 

Słowa to za mało

Czasem rodzic na pewnym etapie życia zdaje sobie sprawę, że skrzywdził swoje dziecko, i chce poprosić o wybaczenie. To radosna przemiana, ale proces radzenia sobie z własną winą musi się odbyć w sercu i wobec Boga. Tylko wewnętrznie przemieniony krzywdziciel może stanąć wobec swojej ofiary. Inaczej kruche nawrócenie może prysnąć jak bańka mydlana. Wtedy potrzeba pomocy kogoś mądrego. Czasem nie wystarczy uznanie winy i przeproszenie. Trudno uwierzyć w trwałą zmianę drugiego człowieka i też potrzeba czasu, by odbudować zaufanie. Dobrze pokazać realne zmiany w swoim zachowaniu, które są swego rodzaju zadośćuczynieniem.

 

Lęk przed pojednaniem

Proces przebaczenia i pojednania jest obarczony lękiem po obu stronach. Osoba winna lęka się przyznać do winy, by nie zostać upokorzona i napiętnowana. Osoba skrzywdzona boi się, że gdy przebaczy, to sprawca poczuje się bezkarny i wróci do swojego złego zachowania. Pozostając ofiarą, można liczyć na ludzkie współczucie, a przy okazji czuć się moralnie lepszym niż sprawca. Gdy przebaczę, daję krzywdzicielowi znak, że znów oboje jesteśmy na równych prawach. Stąd tak ważna jest głęboka wewnętrzna przemiana obu stron i zauważalny wysiłek budowania relacji od nowa, z większym szacunkiem i nadzieją.

 

Nie ma rodziców idealnych

Budowanie relacji, w których nie jest wstydem przeproszenie żony, męża, rodziców, rodzeństwa, przyjaciół czy współpracowników, wymaga stanięcia w pokorze. Jeszcze trudniejsze jednak jest przyznanie się do winy przed własnymi dziećmi. Nie ma rodziców idealnych i same dobre intencje nie usprawiedliwiają tego, że rodzic rani dziecko, również to dorosłe i samodzielne. Stanięcie w prawdzie i wzięcie realnej odpowiedzialności za swoje życie i swoje działanie otwierają drogę do pokoju serca. A tego najbardziej pragniemy, gdy w kościele słyszymy: „Przekażcie sobie znak pokoju”. Możemy powiedzieć świadomie: „Pokój nam wszystkim”.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK