Myślenie boli, czytanie męczy;)
Kim jestem? Człowiekiem myślącym czy tylko biernie oglądającym? Zaniedbywanie książki na rzecz ekranu zubaża nasz umysł, czyni go naiwnym i biernym. W ubiegłym roku 60% Polaków nie sięgnęło po żadną książkę.
Czy nasza cywilizacja nadal się rozwija? Jakimi kryteriami można diagnozować postęp lub regres? Czy istnieją wymierne wskaźniki, inne niż pieniądze i konsumpcja?
W biblijnym, symbolicznym opisie stworzenia Adam nadaje nazwę wszelkim istotom. Adam używa słów, stoi więc na szczycie całego stworzenia. Gatunek ludzki rozwinął się dzięki umiejętności logicznego myślenia. Myślenie pojedynczego człowieka nie wystarcza jednak do zbudowania cywilizacji. Potrzebny był bardziej złożony proces komunikacji i utrwalania zdobyczy umysłu. Dzięki słowu mówionemu, a potem pisanemu, człowiek zagospodarował świat wokół siebie. Ten rozwój trwa nieprzerwanie od tysięcy lat. Czy w chwili obecnej jest zagrożony?
Ciekawość
Wiele lat temu włoski socjolog i politolog Giovanni Sartori (ur. 1924) sformułował tezę, według której od połowy ubiegłego wieku następuje regres ludzkiego myślenia. Rozpoczęła się epoka homo videns – człowieka oglądającego, wychowanego w kulturze obrazkowej kina, telewizji, wreszcie Internetu. Sartori nie walczy ze zdobyczami techniki. Zauważa jednak, że zaniedbywanie książki na rzecz ekranu zubaża nasz umysł, czyni go naiwnym i biernym.
Rzeczywiście, ekspansja obrazów zakłóca naturalny rytm percepcji mózgu – zwłaszcza mózgu dziecka. Lektura książek pozwala regulować tempo i liczbę informacji płynących do człowieka. W kulturze obrazkowej ilość informacji staje się niemożliwa do „przetworzenia” i stworzenia siatki powiązań. Umysł może się chronić tylko w jeden sposób: zrezygnować z głębszej analizy i poprzestać na zewnętrznym oglądzie zjawisk. Ale to generuje dwa następne groźne procesy. Po pierwsze: człowiek staje się coraz mniej ciekawy świata i ludzi. Z upływem czasu rośnie chęć skupienia się tylko na chwilowych emocjach, więc i masowa kultura dostarcza coraz prostszych, szokujących wrażeń. Po drugie: zanika umiejętność myślenia abstrakcyjnego, która jest wyróżnikiem naszego gatunku i szansą dalszego rozwoju.
Wyobraźnia
W literaturze wychowawczej podkreśla się pozytywny wpływ książek na rozwój wyobraźni, w tym wyobraźni religijnej. Wyobraźnia potrafi aktualizować fizycznie nieobecne przedmioty i zjawiska. Dlatego właśnie jest najlepszym zmysłem wewnętrznym umożliwiającym dziecku kształtowanie wizerunku Boga. Kultura obrazkowa, paradoksalnie, zwalnia naszą wyobraźnię z wytężonej pracy, ponieważ ktoś inny „wyobraził” sobie coś za nas. Można porównać to z używaniem kalkulatora, który ułatwia liczenie i jednocześnie oducza nas liczenia. Warto więc uczyć dzieci korzystania z książek.
Wśród wielu innych zalet wspólnego czytania w domu wymienia się najczęściej: budowanie silnej więzi między rodzicami i dziećmi, umiejętność posługiwania się pięknym i bogatym słownictwem, szybszy wzrost intelektualny.
Dzieci w wieku przedszkolnym, które kilka godzin dziennie oglądają telewizję, rozwijają się wolniej niż rówieśnicy.
Biblioteka
Książki kosztują, czytanie męczy :-). Ale nabyta umiejętność samokształcenia jest bezcenna i pozwala w przyszłości zaoszczędzić na dokształcaniu.
Według statystyk 60% Polaków nie sięgnęło w ubiegłym roku po żadną książkę. Tylko 2% rodaków przeczytało jakąś pozycję od deski do deski. To faktycznie cofa nas do sytuacji z początków XIX wieku. Książki ratowały naszą kulturę – dawały wolność myślenia. W 1949 roku polskie biblioteki przeżyły falę czystek ideologicznych. Wyrzucono m.in. książki o tematyce religijnej. Wszystkie wielkie dyktatury zaczynają od palenia książek na stosach. Czy dzisiaj chcemy dobrowolnie wyrzucić na śmieci swoje domowe biblioteki? Jeżeli tak, to rzeczywiście skończył się pewien dobry etap rozwoju naszej cywilizacji. Ale na pewno nie dla wszystkich.
Kryzys ma wiele imion: w demografii, ekonomii, polityce. Rzadko jednak wymienia się pewien problem, który być może jest „problemem założycielskim” wielu innych społecznych zapaści – kryzys percepcji słowa. Można go nazwać, w pewnym uproszczeniu, kryzysem czytelnictwa.