Ich muzyka rozpala!
Z Angeliką Korszyńską-Górny, jedną z wokalistów zespołu, rozmawiała Violetta Hoppe Wysoczańska
Jacy ludzie przychodzą na koncerty?
Od najstarszych po najmłodszych, nawet maluchy na rękach rodziców. Gramy ostrą muzykę, której chętniej słucha młodzież. Ja jestem bardziej zaangażowana w wersję akustyczną, to również nie jest muzyka łagodna, bo ma elementy etno, rocka i reggae, ale chętniej słuchają jej starsi. Na koncerty przychodzą zarówno niewierzący, jak i ludzie mocno zaangażowani w życie Kościoła. Spotykałam też takich, którzy otwarcie mówili, że są satanistami. Kiedy zaczynaliśmy grać jako 2TM2,3, mieliśmy rekolekcje u ojców paulinów. Prowadził je o. Krzysztof Kowalski. Uczył nas, jak chronić się modlitwą przed niebezpieczeństwami duchowymi, jak modlić się w intencji ludzi, którzy byli agresywni, i jak ich błogosławić. Pamiętam, że szczególnie na początku naszego grania sporo było takich sytuacji, np. gorących dyskusji z różnymi ludźmi po koncercie, gdy musiałam modlić się po cichu tą modlitwą albo różańcem. Zawsze modlimy się przed koncertem i myślę, że to jest najlepsza duchowa ochrona dla nas.
Rock, który gracie, ściąga na koncerty również tych, którzy są daleko od Boga.
Celem naszego zespołu, gdy nagrywaliśmy swój pierwszy album w 1996 roku, było dotarcie do ludzi, którzy są daleko od Boga. Muzycy byli wtedy świeżo po nawróceniu i chcieli w ten sposób dziękować Bogu. Ta płyta miała przede wszystkim charakter dziękczynny, ale była w tym również chęć podzielenia się z innymi tym, czego sami doświadczyli. Człowiek nawrócony na początku chce krzyczeć, że poznał Boga, bo jest tak szczęśliwy. To jest szczególny stan obecności Ducha Świętego. Każdy człowiek w takiej sytuacji chce się tym szczęściem podzielić.
Czy pamiętasz jakieś szczególne słowa z Waszych utworów, które były tak mocne, że dotykały słuchaczy?
Każdy tekst na naszych płytach jest mocny, a to dlatego, że są to teksty biblijne, a więc słowo samego Boga. Niektóre z moich utworów były śpiewane po hebrajsku, np. „Marana Tha”, „Effatha” albo Psalm 23. Pierwsza płyta była dosłownie przez nas wykrzyczana. Muzycy zaprosili mnie na nagrania, nie wiedząc, co potrafię, bo nie słyszeli moich wcześniejszych piosenek. Spotkali wówczas mojego męża, który wydawał pismo „Fronda” i robił program pod tym samym tytułem dla telewizji. Spotykaliśmy się u ojców paulinów na Długiej, gdzie uczyłam zakonników śpiewać. Wtedy poznałam chłopaków z zespołu, bo ich też ciągnęło na Długą. Tam było ich źródło. Tam zaczęło się ich nawrócenie. W studiu w Wiśle nagraliśmy pierwszy album. To miała być płyta dziękczynna, nikt nie myślał wówczas o zespole. Wysłaliśmy płytę Janowi Pawłowi II i dostaliśmy list z jego błogosławieństwem. Myślę, że to dzięki temu istniejemy.
Doświadczasz tego, że prowadzi was Bóg?
Pięć lat temu umarł nasz bliski przyjaciel i perkusista z zespołu Piotrek Żyżelewicz (Stopa), potrzebowaliśmy perkusisty. Pojechaliśmy na spotkanie i Robert Friedrich (Litza) zapytał go: „Powiedz, Kacper, dlaczego mielibyśmy cię wziąć do zespołu?”. Wiedzieliśmy, że jest świetnym perkusistą, sprawdza się w Maleo Reggae Rockers. A on odpowiedział, że wiele lat temu graliśmy koncert, na którym byli jego rodzice. Tekst i muzyka zrobiły na nich takie wrażenie, że wstąpili do wspólnoty neokatechumenalnej i ich życie się odmieniło. Dzięki temu ma dziś dużo rodzeństwa i są szczęśliwą rodziną. Kiedy Litza to usłyszał, powiedział: „Jesteś w zespole”.
Przeżyłaś nawrócenie, a dzisiaj zapraszasz innych, żeby odkryli Boga.
Często mówimy po koncercie, że zapraszamy do przygody z Panem Jezusem, że jesteśmy we wspólnotach i jest to wielkie wsparcie dla naszych rodzin. Ja jestem dwadzieścia jeden lat na Drodze Neokatechumenalnej i nigdy tego nie żałowałam. Bycie we wspólnocie nie polega na tym, żeby się nawzajem adorować, tylko żeby szukać Boga i karmić się żywym Słowem. Mnie to Słowo ratuje każdego dnia i dzięki temu dziś nadal jestem w małżeństwie, mamy pięcioro dzieci. Kiedyś usłyszałam, że jeśli będę uczciwa w swoim życiu, a moje życie we wspólnocie będzie autentyczne, to moje dzieci też zechcą pójść do wspólnoty. Dziś jestem bardzo szczęśliwa, bo nasze trzy starsze córki są we wspólnotach.
Twoje pieśni często mają związek z Maryją. Jesteś jedynym kobiecym głosem w zespole, a Twoje interpretacje są łagodne. Mam wrażenie, że niektórzy fani przychodzą przede wszystkim po to, żeby Ciebie usłyszeć.
Kilka razy słyszałam, że są ludzie, którzy przychodzą dla mojego śpiewu. Jednak muzycy z naszego zespołu, tacy jak Tomek Budzyński, Robert Friedrich czy Darek Malejonek, są ludźmi z konkretnymi wizjami artystycznymi, a ich muzyka jest bardzo charakterystyczna. W 2TM2,3 oddali prowadzenie Duchowi Świętemu. On natomiast znalazł tam dla mnie miejsce. To, że gram z tym zespole, jest jednym z piękniejszych prezentów od Pana Boga – oprócz tego, że dał mi życie, Kościół, męża i dzieci. Nie mogłam sobie wymarzyć większego prezentu niż taki zespół, w którym mogę wychwalać Boga.
Typujesz psalmy inaczej niż pozostali wokaliści i śpiewasz je w różnych językach.
Nie wybieram psalmów. Przykładem tego jest historia ostatniej płyty, na której znalazł się Psalm 24 w mojej kompozycji. To mój ulubiony. Kiedy się modlę, często go recytuję: „Bramy, podnieście swe szczyty, unieście się, odwieczne podwoje, aby mógł wkroczyć Król chwały”. Od dłuższego czasu marzyłam, żeby go zaśpiewać, i planowałam napisać do niego muzykę. Kiedy byłam na Ukrainie i czytałam ten psalm w języku starocerkiewnosłowiańskim, odkryłam, że przecież skomponowałam już do niego muzykę. Znałam go już od dzieciństwa, ale nie skojarzyłam, że to jest ten sam utwór, ponieważ inaczej brzmi w języku polskim, a inaczej w starocerkiewnosłowiańskim.
Na ostatniej płycie pojawiła się przygotowana przez ciebie pieśń „Maria Maria”.
Wiele lat temu skomponowałam utwór, który podczas nagrania naszej ostatniej płyty zagrałam sobie w przerwie. Kiedy Litza go usłyszał, powiedział: „Nagrajmy to”. Poprosił mnie o napisanie tekstu do tej muzyki. Długo szukałam odpowiedniego fragmentu w Piśmie Świętym i nie znalazłam. Otworzyłam swój zeszyt z nutami. Zobaczyłam tam maryjny tekst i podłożyłam go pod muzykę. To było niesamowite, bo pasował jak ulał. To bardzo stara poezja średniowieczna w języku węgierskim opowiadająca o Maryi. Jeśli ktoś chce usłyszeć, jak go śpiewam, to zapraszam na koncert 2TM2,3 na Światowych Dniach Młodzieży 29 lipca w Krakowie.
Nazwa zespołu jest biblijnym wersetem z Drugiego listu św. Pawła Apostoła do Tymoteusza: „Weź udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa!” (2 Tm 2, 3).
Angelika Korszyńska-Górny – żona Grzegorza Górnego, matka Annamarii, [Serafina], Kamili, Noemi, Jeremiasza, Augustyna. Kompozytor, wokalistka 2TM2,3.