Rodzić dobro w duszy
Nie jest łatwo pisać dzisiaj o ojcostwie, kiedy samo słowo „ojciec” jest w wielu środowiskach niemile widziane. Skoro człowiek wie, że może być według obietnicy rajskiej „jako bogowie”, to chce też i wybierać sobie płeć i partnera płci dowolnej do wspólnego życia, i decydować o życiu i sposobach poczęcia. Ojciec jest niepotrzebny. Mówi się o partnerach.
A tymczasem spotykamy się z ojcami na każdym kroku. Oni powodują, najczęściej z miłością, poczęcie dziecka, prowadzają swoje dzieci do kościoła, do szkoły czy do przedszkola, na wycieczki i rozmaite inne imprezy. O ojcach się mówi – często z miłością i szacunkiem, czasem z rozgoryczeniem, gdy nie wypełniają dobrze swych ojcowskich obowiązków.
Mówi się także o ojcostwie w szerszym kontekście. Ktoś jest np. ojcem polskiej literatury, ktoś inny – ojcem wynalazku, a w Kościele – ojcem duchownym, zwłaszcza jeśli jest kapłanem zakonnym, zwanym zwyczajowo po prostu „ojciec”.
CZŁOWIEK DUCHOWY
Próbujmy więc określić, co jest cechą wspólną każdego ojcostwa – czy to w sensie biologicznym, czy przenośnym. Można by powiedzieć, że ojciec to ten, który z miłością przyczynia się do powstania (zrodzenia) jakiegoś użytecznego, wielkiego dzieła (dziecko będzie tu dziełem najwspanialszym!), ten, który rodzi dobro, który ma serce.
A więc ojciec duchowy to ten, który rodzi dobro w duszy drugiego człowieka. Zrozumiałe jest samo przez się, że ojciec naturalny musi mieć kwalifikacje i odpowiednią dojrzałość, by swą rolę jak najlepiej spełniać. W razie niedopełniania obowiązków można mu nawet władzę ojcowską ograniczyć lub i odebrać. Jeśli ktoś ma być ojcem duchowym, a więc ma rodzić w duszach ludzi największe Dobro, Boga samego, to sam musi być człowiekiem duchowym.
MĄŻ MODLITWY
Powinien szczerze szukać i znajdować Boga, pogłębiać konsekwentnie swoje życie wewnętrzne oraz wiedzę psychologiczną i teologiczną. W ten sposób ukształtuje w sobie pobożność, świętość i miłość apostolską. Musi mu zależeć na zbawieniu bliźniego. Świadom tego, że źródłem wszelkiego ojcostwa jest sam Bóg działający w tych czasach przez Ducha Świętego, jest mężem modlitwy. Do skuteczności modlitwy przykłada większą wagę niż do swego choćby najbardziej czynnego i intensywnego działania. Tylko przez modlitwę można osiągnąć zamierzone cele. Takim celem jest pomoc Bogu w stosunku do konkretnego człowieka, by ten uzyskał zrozumienie Bożego planu i samodzielnie dążył do jego realizacji.
BÓG KIERUJE
Ojciec duchowy wie, że Bóg sam kieruje człowiekiem, i dlatego zawsze liczy się z Bogiem działającym w duszy, nie podejmuje decyzji zbyt pochopnie i nie radzi z absolutną pewnością, wiedząc, że nie jest nieomylny. Raczej budzi i rozwija inicjatywę. Nie może rozmijać się z tym, co jest w danym człowieku. Musi jednak pamiętać o obiektywnych elementach ustawienia człowieka. Najpierw trzeba pracować nad doprowadzeniem do pełni wiary.
Nie można pozwalać na wybiórczość! Chodzi o Boga samego, takiego, jakim dał się poznać w Objawieniu, a nie o teorie... Nie można też sięgać do jakichś wzniosłości, jeśli nie wypracowało się wierności obowiązkom stanu i miłości bliźniego, zwłaszcza domowników.
Człowiek ma się ustawić frontem do rzeczywistości, w której Bóg go postawił: do małżeństwa, do zakonu, do choroby, a nie myśleć na serio o doskonałości dopiero wtedy, gdy się wyrwie z tej rzeczywistości, z którą często nie umie czy nie chce sobie poradzić.
WIERNOŚĆ SUMIENIU
Ponieważ celem jest bycie z Bogiem, więc drogą jest Osoba Chrystusa, o czym On sam nas pouczył („Jam jest Drogą”…). Ważna jest wierność sumieniu, które wskazuje, co czynić tu i teraz, podkreślając wartość czasu – chwili bieżącej. Uzdalnia się wtedy człowiek do liczenia się z wolą Bożą we wszystkich swoich decyzjach, wypełniając w ten sposób swoje zadania w ramach Ciała Mistycznego (Kościoła) z pokorą i radością. Wobec praktycznego ateizmu konieczne jest ufne pójście na całość. Jeszcze raz trzeba tu podkreślić niezastąpioną rolę modlitwy.
STRZEC MODLITWY
Wzrost duchowy dokonuje się tylko w atmosferze modlitwy. Trzeba się modlić tak, jak się umie, a nie tak, jak się nie umie. Trzeba wybrać sposób, jaki duszy najbardziej odpowiada. I strzec swojego sposobu modlitwy – skarbu już zdobytego. Znajdować czas na modlitwę i wytrwać w niej. Praca może stać się modlitwą, ale modlitwy czystej nie zastąpi. Modlitwa się rozwija i upraszcza, kierownik duchowy musi się z tym liczyć. Nie przesadzać z wszelką systematyzacją modlitwy. Bóg ma swoje sposoby dla każdego. Trzeba pomóc tym, którym odpowiada medytacja, choć nie jest ona jedynym sposobem modlitwy.
Należy podkreślać rolę czytania duchownego, zwłaszcza Pisma Świętego – Lectio Divina. Pismo Święte to obcowanie z Bogiem w Jego słowie, też jakby Komunia... W modlitwie ustnej mogą być pomocne zwłaszcza Psalmy, które są doskonałą szkołą modlitwy od początków chrześcijaństwa. Jeśli jednak nawet długa modlitwa nie wpływa na jakość życia, to trzeba coś zmienić. Może brakuje umartwienia i ofiary, bo do Boga idzie przecież cały człowiek. Chodzi o wyzwolenie się z siebie, by umocować się TAM.
Czasem w relacji: ojciec duchowny – „podopieczny”, można się lękać zbytniego przywiązania. Nie trzeba więc go szukać. Ale gdy może przyjść samo, wtedy z prostotą nim kierować...