Temat numeru
nr 10 (136) październik 2018

Czy pojawiająca się samotność w związku jest sygnałem, by zacząć nad nim pracować? To podchwytliwe pytanie, bo pracować nad relacją trzeba zawsze.

Emilia Litwinko

Samotność we dwoje

Chwila wyrwana z codzienności. Paciorek po paciorku odmawiam różaniec. Zatrzymuję się przy tajemnicy Zwiastowania. Maryja, piękna i młoda żona Józefa, przyjmuje do łona samego Boga. Józef widzi małżonkę w ciąży. Czy można wyobrazić sobie jego smutek i żal? Maria, ukochana Maria nosi dziecko kogoś innego! Czy można sobie wyobrazić rozczarowanie i smutek Maryi, która odkryła, że Józef Jej nie ufa i myśli o rozstaniu?  W to całe zamieszanie wchodzi Bóg. „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło”(Mt 1, 20).  I Józef podejmuje wyzwanie. Bierze swoją małżonkę do siebie. Pokazuje nam, że zaufaniem Bogu można przezwyciężyć każdy kryzys w małżeństwie. Oraz że nawet małżeństwo przeżywające w swoim życiu chwile samotności może, koniec końców, zostać Świętą Rodziną.

 

Rozczarowanie jest szansą

Doświadczanie samotności było jedną z rzeczy, która w małżeństwie najbardziej mnie zaskoczyła. Spodziewałam się problemów, nieporozumień, docierania się, kłopotów w komunikacji, bo to wszystko wydawało mi się wpisane w małżeństwo. Ale nie spodziewałam się samotności. Nie! Samotność była dla mnie czymś zupełnie sprzecznym z tym, do czego zostało powołane małżeństwo. Przecież Bóg dał Adamowi Ewę po to, by człowiek nigdy nie był już sam. Nic więc dziwnego, że w pierwszym momencie czułam się rozczarowana naszym małżeństwem. Właściwie nawet nie w pierwszym momencie, a przez dobrych kilka pierwszych lat. Rozczarowanie to napełniało mnie smutkiem i żalem, że nie tak miało być. I żyłabym pewnie dalej w smutku i żalu, gdybym nie poznała nowego sensu słowa „rozczarowanie”.

Sonja Corbitt w swojej książce Nieustraszona w piękny i prawdziwy sposób pisze o rozczarowaniu jako o „roz-czarowaniu”. Rozczarowanie jest szansą, by  „od-czarować” swoje spojrzenie na rzeczywistość i pozbyć się swoich wyobrażeń, a zamiast nich poznać prawdę, na której wreszcie można budować. Podkreśliłam sobie te słowa w książce grubą kreską. I wreszcie przestałam bać się rozczarowań.

 

Samotność w małżeństwie

Samotność w małżeństwie ma prawo rozczarowywać. Przecież nikt nie wchodzi w małżeństwo po to, by czuć się samotnym. Raczej odwrotnie, w związku z drugą osobą próbujemy znaleźć uzupełnienie braków w miłości siebie samego bądź relacji z Bogiem. Tymczasem przykazanie miłości pokazuje nam, że miłość zawsze opiera się na trzech filarach, nierozerwalnie ze sobą związanych. Pierwszym z nich jest miłość do Boga, drugim miłość bliźniego, a trzecim miłość do siebie samego. Kiedy jeden z filarów jest nieuporządkowany, wszystkie będą kuleć i zawsze będziemy czuli się samotni, w każdym stanie. Natomiast kiedy wszystkie relacje w naszym sercu będą uporządkowane, to w żadnej, nawet najtrudniejszej sytuacji, nie będziemy czuli się samotni, bo zawsze będzie z nami Bóg.

Często obarczamy małżonka winą za swoją „własną” samotność. Wydaje się nam, że nie kocha nas wystarczająco. Tymczasem czujemy się samotni nie dlatego, że mamy kryzys, ale dlatego, że mamy nieuporządkowane swoje własne wnętrze i nie kochamy samych siebie. Dziś nikt nie chce być samotny. Poczucie szczęścia dają nam setki znajomości na Facebooku i tysiące „lajków” pod zdjęciami, ale to tylko złuda. Tymczasem żaden drugi człowiek nigdy nie będzie w stanie zapełnić „braków” w nas samych. Wypełnieniem wszystkich naszych najgłębszych potrzeb może być tylko Bóg.

 

Kryzys trzeba zaplanować

Czy pojawiająca się samotność w związku jest sygnałem, by zacząć nad nim pracować? To podchwytliwe pytanie, bo pracować nad relacją trzeba zawsze. Często nawet łatwiej w tym lepszym, „nie kryzysowym” czasie wypracować pewne rozwiązania, które pomogą nam przetrwać przyszły kryzys. To właśnie wtedy rozmowa jest łatwiejsza i jest to doskonały czas na to, by poznać siebie, ustalić, w jaki sposób będziemy dbać o związek, jakie są nasze języki miłości, by żaden ze współmałżonków nie czuł się zaniedbany i osamotniony. Wiemy, jak dotrzeć do współmałżonka nawet wówczas, gdy jest na nas kompletnie zamknięty. Czasem jednak pierwszy kryzys zaskakuje nas zupełnie nieprzygotowanych. Cóż, zazwyczaj po prostu jesteśmy mądrzy po szkodzie, a może też nie mamy świadomości, że i do nas kryzys przyjdzie.  W chwilach zwątpienia i bezradności bardzo pomagała mi modlitwa do Ducha Świętego. To przecież On niesie ze sobą dar umiejętności, rozumu i męstwa, bez których nie da się przetrwać kryzysu. Jednocześnie to Jego owocem jest miłość, pokój i cierpliwość, których tak bardzo potrzebujemy w naszych małżeństwach.

 

Samotność to nie koniec

Zastanawiam się, czy anioł nie mógł przyjść do Józefa wcześniej. Przecież od razu po fiat Maryi mógł przyjść do niego i powiedzieć: „Słuchaj, twoja żona spodziewa się Dziecka. Ale nie martw się, to Dziecko Boga, Maria cię nie zdradziła, możesz Jej ufać”. Jednak tego nie zrobił. Przyszedł dopiero wtedy, gdy Józef podjął decyzję o oddaleniu Maryi. Pewnie po wielu przykrych słowach, podejrzliwych i nieufnych spojrzeniach, i wszechogarniającym poczuciu samotności w sercach obojga małżonków. Dlaczego? Może po prostu kryzys jest dla nas dobry?

No właśnie. Nie bójmy się kryzysów. Jezus umiera na krzyżu, doświadczając największej samotności, jakiej może doświadczyć człowiek. Opuszczony przez wszystkich uczniów, okrutnie umęczony i wyśmiany, woła: „Boże mój, Boże, czemuś Mnie opuścił?” (por. Mk 15, 34). Jednak to właśnie z tej samotności wytryskuje dla nas życie, którego nie jest w stanie pokonać śmierć. Jezus pokazuje nam, że kryzys nie jest końcem – jest szansą na to, by go przezwyciężyć. I dopiero wtedy doświadczyć jeszcze pełniejszej i dojrzalszej miłości.

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK