Temat numeru
nr 2 (104) luty 2016

Razem mają jeszcze jeden wypróbowany sposób, dzięki któremu można z podniesioną głową przejść wszystkie małżeńskie burze. To pokora.

Natalia Rakoczy

Uczymy się pokory

 

 „Czasami człowiekowi może się wydawać, że nie ma już wyjścia, że nie da rady. I w takich momentach najczęściej ludzie decydują się rozwieść, a przecież gdy wszystko zawodzi, pozostaje jeszcze modlitwa” – mówią Edyta i Łukasz Golcowie.

 

 

„Jesteśmy góralami – jak wybuchniemy, to idzie ostro – śmieją się Edyta i Łukasz Golcowie – ale najważniejsze jest to, aby nie oceniać drugiej osoby, tylko jej zachowanie. Nie możemy dopuszczać do tego, że niszczymy wzajemne poczucie własnej wartości” – podkreśla Łukasz.

 

Uczymy się pokory

Słowa: „Ty jesteś taki, owaki” bardzo łatwo się wyrywają, kiedy człowiek jest poirytowany. Jednak to właśnie one jak złodziej wykradają miłość i szacunek do drugiej osoby. Są jak tajfun, po którym, gdy przejdzie, zostają zgliszcza. Słowa potrafią ranić, dlatego przed powiedzeniem czegoś należy każde ważyć. Edyta uważa, że kłótnie małżeńskie wynikają najczęściej… z głupoty. Małe nieporozumienia, drobne żale – bo on w złym miejscu zostawił skarpetki, bo ona wydała za dużo na nowy kosmetyk. „Jeśli naprawdę są poważne problemy, to wiemy, że nie rozwiążemy ich kłótnią, tylko trzeba spokojnie porozmawiać” – stwierdza Edyta i podkreśla, że podstawą jest stworzenie odpowiednich warunków, aby przedyskutować ważne tematy. Bo po prostu pewnych rzeczy nie da załatwiać się w biegu, pichcąc obiad albo spoglądając zza gazety podczas sobotniego śniadania. Inaczej bardzo łatwo z małej „drzazgi” zrobić wielki pożar. Jak zatem rozmawiać, gdy jest wiele „nabrzmiałych” spraw do przedyskutowania? „Musi być spokój i nie może się wtrącać trzecia osoba. Bardzo ważna jest także otwartość i słuchanie drugiej osoby. Gdy tego nie ma, rozmawiając, jednocześnie mijamy się wzajemnie”.

Razem mają jeszcze jeden wypróbowany sposób, dzięki któremu można z podniesioną głową przejść wszystkie małżeńskie burze. To pokora. „Podstawą jest dialog i przyznanie się do własnych błędów. Jak człowiek stwierdzi, że jest ideałem, a druga osoba jest wszystkiemu winna, to już po dialogu. Dlatego trzeba się bardzo pilnować, aby nie wpaść w pułapkę własnej «nieomylności»” – podkreśla Łukasz, a Edyta zgodnie dodaje: „Trzeba dużo pokory, aby umieć słuchać drugiej osoby. I pomimo tego, że czasami może się nam wydawać, że mamy rację, jednak trzeba wysłuchać, co druga strona ma do powiedzenia”.

Łukasz podaje jeszcze jeden klucz, który rozwiązuje wiele małżeńskich kryzysów: modlitwa. Kiedy jest ciężko, słowa się nie kleją, kiedy wydaje się, że pewnych rzeczy nie da się już odbudować. „Czasami człowiekowi może się wydawać, że nie ma już wyjścia, że nie da rady. I w takich momentach najczęściej ludzie decydują się rozwieść, a często to jest sprawa przeczekania tego kryzysu. To jest strasznie trudne, ale pomagają wtedy rozmowa i modlitwa. Trzeba rozmawiać ze współmałżonkiem, ale także wewnętrznie z samym sobą i z Bogiem. Czerpać z Bożej mądrości i miłości”.

 

 

Cieszka i Tomasz to małżeństwo artystów. Żartują, że dlatego siebie rozumieją – po prostu jedna dusza artystyczna zrozumie drugą. Ona: subtelna ładna blondynka. Jako aktorka-mim działa w stowarzyszeniu Sztukmisja. On: muzyk i poeta, niespokojny duch.

 

Nie krytykuj

Wiedzą, że małżeństwo to nie same miody, jednak tej słodyczy może być wiele, a goryczka, gdy jest odpowiednio dodana, służy do smaku – aby nie było mdło i monotonnie.

Dzisiaj, po dwudziestu latach małżeństwa, już wiedzą, co drugą osobę rani, a co podnosi. I że nie warto nosić w sercu urazy. Cieszka wyznaje, że przełomowym momentem w jej podejściu do trudnych sytuacji w małżeństwie była lektura książki Eda Wheata. „Na początku bardzo się zjeżyłam. Autor sugerował, że nie powinniśmy krytykować naszego współmałżonka nawet w myślach. Pomyślałam: «Jak to?! Przecież ja mam rację!». Ale im dłużej jestem w małżeństwie, tym bardziej widzę, że nic dobrego z takiego nakręcania się nie wynika” – podkreśla Cieszka. I zamiast tych negatywnych dywagacji na temat męża po prostu zaczyna sobie przypominać, dlaczego zakochała się w swoim mężczyźnie, przywołuje wszystkie dobre chwile z nim spędzone (a takich jest sporo!) i to, co zrobił dla niej i dla całej rodziny.

Kiedy skrupulatnie gromadzi się „kropelki” żalów, nawet tych bardzo drobnych, to bardzo łatwo o powódź. W pewnym momencie wzajemne pretensje zaczynają się przelewać. „Czasami ludzie rozwodzą się z powodu skumulowanych drobiazgów. I wtedy człowiek zaczyna myśleć: «Przecież to są takie drobiazgi, takie bzdety, a myśmy o to toczyli wojnę!». Nawet czasami mówię Tomkowi: «Tomku, porozmawiajmy o tym, bo potem się nawarstwi»”.

Teraz do wielu rzeczy i wad współmałżonka potrafią podchodzić z dystansem. Jednak Cieszka wspomina, jak na początku małżeństwa było jej ciężko z powodu niekiedy ostrych słów Tomka. „W mojej głowie zaczęły się pojawiać myśli: «Jak to: mężczyzna, który mnie najbardziej kocha, mówi mi takie rzeczy???»” – wspomina Cieszka. Nie zaczęła jednak tych słów pieczołowicie chować w swojej pamięci, ale od razu o tym rozmawiała, bo najgorzej jak żal zaczyna się nawarstwiać i wtedy trudno już coś dostrzec spoza tej góry wzajemnych pretensji. „To są sprawy, o których trzeba rozmawiać, co daną osobę rani, a co nie” – podkreśl Cieszka. Przede wszystkim nie rozpamiętują tego, co złe, ale szybko przebaczają. Wiadomo – w małżeństwie są nie tylko piękne i słoneczne dni, gdy wszystko świetnie się układa, żona chodzi uśmiechnięta, a mąż przynosi jej kwiaty, ale także chwile, gdy zrani się drugą osobę, powie się nieodpowiednie słowa w nieodpowiednim czasie, zupa się przypali, w pracy szef się zezłości – i potem o kłótnię nietrudno. „Nawiązując do Listu do Efezjan, który mówi, aby nad naszym gniewem nie zachodziło słońce – mamy 20 lat małżeństwa, ale pamiętam tylko kilka przypadków, aby słońce «zaszło». Jak się kłócimy, to się kłócimy – drzazgi lecą. Ale nie pielęgnujemy gniewu”.

 

 

Artykuł powstał na podstawie wywiadów przeprowadzonych do książki „Kobieta i mężczyzna. Sekret udanego związku”, Wydawnictwo Inspiracje, 2014

 

 

Edyta i Łukasz Golcowie są małżeństwem od 2000 roku. Wspólnie wychowują trójkę własnych dzieci: Bartka, Antosię i Piotra.

Cieszysława Cieślar-Żółtko i Tomasz Żółtko: małżeństwo od 1993 roku. Rodzice dwójki dzieci – Zosi i Janka. 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK