Przyjaźń. Lek na szczęśliwe małżeństwo
Co było pierwsze: przyjaźń czy miłość ? Miłość czy przyjaźń? Czy da się bez niej żyć w małżeństwie? Jaka jest recepta na udane życie w miłości i radości we dwoje? Przyjaźń to zaskakujący lek na małżeństwo, o którym wszyscy marzymy.
Zaczynają dzień od porannej wspólnej kawy, to czas tylko dla nich. „Nie wiem, jak to się stało, ale zaczęliśmy wspólnie pić poranną kawę; z ekspresu, w pięknych filiżankach. Gadaliśmy, czasem płakaliśmy, a czasem kłóciliśmy się. I tak jest do dzisiaj. Nawet wówczas, gdy jesteśmy daleko od siebie, wykorzystujemy funkcję FaceTime, żeby wspólnie wypić kawę i pogadać. I to chyba jest przyjaźń” – dzielą się Stasia i Czesław, małżeństwo z kilkudziesięcioletnim stażem.
„Kochamy się także za to, że możemy na sobie polegać, o wszystkim sobie powiedzieć, i za to, że z sobą możemy być zawsze sobą… Bez makijażu.
Pomagamy sobie, wspieramy się i sprawia nam to ogromną radość. Kocham Witka również za przyjaźń, którą mnie obdarzył” – podkreśla Małgorzata, szczęśliwa żona Witka, matka Julii i Damiana.
Czy przyjaźń między małżonkami jest możliwa na każdym etapie ich wspólnej drogi? Pewnie kiedy dzieci są małe, nieco trudniej o wspólną chwilę. Jak pokazują badania, najczęstszą przyczyną rozwodów jest brak solidnej i trwałej przyjaźni między małżonkami. Przyjaźń zawsze łączy, nawet gdy namiętność i zauroczenie gasną. Paradoksalnie właśnie wtedy, kiedy w rodzinie są małe dzieci, małżonkowie tym bardziej powinni znaleźć czas dla siebie nawzajem. „My z Mariolką przez kilkanaście lat przy skromnych środkach wynajmowaliśmy opiekunkę raz w tygodniu po to, żeby mieć czas tylko dla siebie” – mówi Piotr Wołochowicz, autor licznych publikacji na temat małżeństwa i rodziny, szczęśliwy mąż i ojciec.
Przyjaźń w małżeństwie jest nie tylko możliwa, ale wręcz konieczna. Niezastąpiona. Każda wspólna chwila to najlepsza inwestycja w małżeństwo. To czas cenniejszy niż złoto. Nie chodzi jednak o jakieś niezwykłe spotkania w pięknej kawiarni czy ekskluzywnej restauracji. Wystarczy stół w kuchni, nocna lampka i dłoń współmałżonka. „Bardzo ważne jest dla nas, by wieczorem porozmawiać bez dzieci, bo to buduje naszą jedność małżeńską. Dzielimy się tym, co nas cieszy, boli. Mówimy o różnych rzeczach. Jesteśmy w stu procentach sobą. Jeśli w ciągu dnia zdarzy nam się pokłócić, to robimy wszystko, aby się pojednać przed snem” – podkreśla Edyta, szczęśliwa żona z sześcioletnim stażem, mama czwórki dzieci.
Jeżeli brakuje rozmów i wspólnych chwil, chociażby najkrótszych, to przyjaźń gaśnie. Z czasem wydaje się, że nie mamy sobie wiele do powiedzenia. Chwasty w ogrodzie małżeńskim rosną szybko i intensywnie i oddalają od siebie. Żyjąc pod jednym dachem, jedząc przy jednym stole, stajemy się sobie obcy. Co najczęściej niszczy przyjaźń. Jeżeli pojawiają się obawy, aby o czymś powiedzieć drugiemu, bo paraliżuje strach o brak zrozumienia i wyśmianie. „Przyznam szczerze, że z przerażeniem obserwuję małżeństwa, w którym żona boi się powiedzieć mężowi, co tak naprawdę ma w sercu. Nie wspomina, ukrywa, bo obawia się, że może to być przyczyną konfliktów. To jest zaprzeczenie zdrowych relacji w małżeństwie, które powinny działać w myśl zasady: «Nawet jeżeli powiesz mi coś, co nie do końca będę rozumiał, całym sercem się do tego przyłączę»” – podkreśla Piotr Wołochowicz.
Stasia i Czesław kilkanaście lat temu przeżywali trudny czas w małżeństwie. „Pamiętam nasz kryzys małżeński. Wiedziałam, że jest źle, nie wiedziałam tylko, dlaczego. Wydawało mi się wówczas, że jestem bez winy. Zaczęłam od modlitwy do Ducha Świętego i postu. Dzięki temu uświadomiłam sobie, że to nie ja jestem ofiarą, ale ja również krzywdzę mojego męża, najbliższą mi osobę na świecie. Zamknęłam usta. Moja przemiana była dla Czesia szokiem” – wspomina Stanisława.
Prawdziwa przyjaźń małżonków obdarza niezwykłą siłą. Wzajemnie ubogaca, daje radość i oparcie. Takie relacje leczą z egoizmu i wielu słabości.
Dojrzałe do prawdziwej przyjaźni małżeństwo nie patrzy na siebie nawzajem przez różowe okulary ani też nie krytykuje bez powodu. Kiedy trzeba, poucza z miłością lub dopinguje do rozwoju.
„Rozumiemy się bez słów, wyprzedzamy drugiego z pomocą, dążymy do tego samego celu razem, nie osobno. Tak rozumiem przyjaźń. Kocham i cenię moją żonę za jej szczerość, która obnaża moje słabości, podnosi mnie, abym mógł stale się nawracać” – mówi Marek, mąż Edyty, tata Bernadety, Miriam, Estery i Eliasza. Kochający małżonek to przewodnik w drodze do szczęścia. Anioł Stróż, który prowadzi nas po niejednokrotnie krętych ścieżkach naszego życia. Przyjaźń dodaje skrzydeł i prowadzi tam, gdzie czasem brakuje nam odwagi.
„Czesław pozwolił mi się rozwijać. Jako żona, kobieta, matka rozkwitłam, stałam się silniejsza, odważniejsza. Jest wiele sytuacji, w których sama po ludzku w siebie nie wierzyłam, a on mnie motywował, bo wiedział, że jednak dam radę. Jest moim skarbem” – podkreśla Stanisława.
Czy przyjaźń z innymi małżeństwami jest możliwa? „W naszym przypadku, gdy mamy czworo małych dzieci (5 lat, 3,5 roku, 2 lata i rok), jest to sporadyczny kontakt, a jeśli już, to przede wszystkim z rodzinami ze wspólnoty neokatechumenalnej, w której jesteśmy. Nie chodzi bynajmniej o to, żeby się porównywać do kogoś, ale żeby czerpać z doświadczenia braci, którzy np. mają starsze dzieci i wiedzą, jak w pewnych momentach odpowiednio reagować albo jak przezwyciężyć niektóre kryzysy małżeńskie” – mówi Marek.
„Widzimy w tych konkretnych momentach również Miłość Boga do nas, kiedy ktoś jest w stanie zrezygnować z siebie, by poświęcić swój czas i siłę, by nam pomóc” – dodaje EdytaB „Przyjaźń z innym małżeństwem to również spojrzenie na swoje relacje małżeńskie i rodzicielskie z innej perspektywy” – tłumaczą Gosia i Witek. „Któż lepiej zrozumie kobietę niż inna kobieta? Któż lepiej zrozumie mężczyznę niż inny mężczyzna? Przyjaźń z rodzinami, które myślą podobnie jak my, daje nam siłę i utwierdza nas w przekonaniu, że nie jesteśmy sami ze swoimi problemami… Od wielu, wielu lat spotykamy się z Justyną i Andrzejem. Ich przyjaźń jest dla nas darem. Wspólne rozmowy dają nam zastrzyk energii i siły w odważnym kroczeniu w codzienności. Przy wspólnej wymianie przeżyć uświadamiamy sobie, że ta nasza codzienność jest piękna!” – opowiadają.