Psychologia
nr.4 (154) kwiecień 2020

Mija dzień, dwa, mijają miesiące, lata… Unikając rozmów od serca lub fantazjując jedynie o tym, że on czy ona się domyśli, tracimy czas. 

Barbara Kołtyś

Powiedz mi to delikatnie prosto w twarz

W poprzednim numerze „Tak Rodzinie” wspomniałam o czterech sposobach rozwiązywania nieporozumień i konfliktów między małżonkami. Dokładnie opisałam jeden z nich – model „włoskiej rodziny”, który zakłada mówienie wprost, co o sobie myślimy. I choć możecie czuć ulgę po takim odreagowaniu (a nawet rzucić się potem sobie w objęcia), to słowna walka odciska piętno w pamięci dzieci, które widzą wasze kłótnie, i nie pozostaje bez znaczenia dla waszych relacji. To nie jest najlepszy sposób radzenia sobie z problemami małżeńskimi.

Jeżeli model włoski jest wam obcy, to przypuszczalnie macie inną utartą ścieżkę radzenia sobie z trudnościami. Czy są nią tzw. ciche dni? A może odkładanie rozmowy na później? Brak dialogu o tym, co nas zabolało lub na czym nam zależy, jest charakterystyczny dla małżeństw, które unikają konfliktów. Jak wygląda taki model „unikowy” w praktyce?

 

Abrakadabra, problemie, nie ma cię

Joanna i Stanisław otrzymali od rodziców przekaz: „Nie powinno się kłócić, kłótnie są złe”. Joanna widziała, jak jej rodzice krzyczeli na siebie i zachowywali się agresywnie. Bardzo to przeżywała, dlatego obiecała sobie, że nigdy nie będzie się z nikim kłócić.

Stanisław ani razu nie widział, aby jego rodzice się kłócili. Jego mama i tata zawsze byli wobec siebie grzeczni, choć niezbyt ciepli i czuli. „Złościć się na siebie nie można, to grzech” – słyszał od mamy wiele razy, co nie jest prawdą, bo według nauczania Kościoła złość jest uczuciem i możemy (a nawet powinniśmy) ją przeżywać.

Joanna i Stanisław nieraz byli na siebie źli, ale... nie mówili o tym głośno. Joanna, czując narastającą irytację, miała własną strategię radzenia sobie z nią: słuchała muzyki lub wychodziła do innego pomieszczenia. Zaciskając zęby, powtarzała: „Byle się nie złościć, dzieci nie mogą tego widzieć”. Stanisław, gdy tylko zaczynał się denerwować, przerywał rozmowę i nie wracał więcej do drażliwego tematu. Joanna niejednokrotnie marzyła o tym, aby Stanisław domyślił się, że jest jej źle, ale do takich rozmów między nimi nie dochodziło.

 

Brr, ale zimno

Konsekwencją rozwiązywania problemów małżeńskich poprzez model „unikowy” jest stopniowe oddalanie się małżonków od siebie. Jeżeli nie mówimy mężowi czy żonie o tym, co nas smuci, złości, o tym, czego chcemy, to stajemy się dla siebie obcy. Powoli kumuluje się w nas poczucie niezrozumienia, osamotnienia, rozżalenia. Tacy mąż i żona mogą nie być wobec siebie czynnie agresywni, ale istnieje między nimi agresja bierna, czyli np. złośliwości, ironia, „wybiórczy” niedosłuch (polegający na tym, że nie słyszy się próśb i pytań małżonka). Część małżeństw unika rozmów o problemach, za to żalą się na męża czy żonę innym.

Kolejną konsekwencją unikania rozmowy o „ciemnych stronach” związku ze współmałżonkiem jest to, że kompletnie nic się nie zmienia. Partnerzy nie dają sobie szansy na rozwój relacji oraz w relacji. Joanna nie wie, że Stanisław jest zdenerwowany, gdy on krytykuje ją przy dzieciach, a Stanisław nie ma pojęcia o tym, że Joanna chciałaby częściej dostawać od niego kwiaty. Na dodatek Stanisław nie czyta cudownie w myślach Joanny i nie wpadł na to, że ona od lat czuje smutek z powodu braku romantyzmu w ich związku. A może gdyby tak usiedli przy kawie i wszystko sobie powiedzieli? Warto nie ustawać w próbach zmiany sytuacji i w pracy nad sobą.

 

Nie zawsze musi być miło

Szczere mówienie o swoich uczuciach i słuchanie o emocjach drugiej osoby nie zawsze musi być miłe. Mozolne szukanie złotego środka lub kolejnego rozwiązania w konfliktach małżeńskich oznacza wielość rozmów i rozmaitość przeżywanych emocji. To wszystko może się jednak odbywać w atmosferze wzajemnego szacunku i życzliwości. Ponadto jest sposobem i okazją do rozwoju osobistego męża, żony i do rozwoju ich relacji.

Mija dzień, dwa, mijają miesiące, lata… Unikając rozmów od serca lub fantazjując jedynie o tym, że on czy ona się domyśli, tracimy czas. „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” – pisał ks. Jan Twardowski. Nie pozwólmy odejść współmałżonkowi (z tego świata lub „odejść” emocjonalnie w związku) bez doświadczenia i przekonania, że go kochamy.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK