Już nie chcę być singlem!
Singiel! Z jednej strony moda i trend, a z drugiej problem i przekleństwo. Przy okazji walentynek szukamy odpowiedzi na pytanie: „Gdzie jest moja druga połowa?”.
Wywodzące się z języka angielskiego określenie „singiel” oznacza osobę żyjącą samotnie, przez co najmniej 6 miesięcy lub dłużej niezaangażowaną w żaden stały związek uczuciowy. Być singlem to znaczy także mieć od 25 do 55 lat. Dlaczego akurat taki przedział wiekowy? Otóż wcześniej samotność jest naturalnym zjawiskiem, a później może być spowodowana np. śmiercią współmałżonka. Badania socjologiczne pokazują, że singli przybywa nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy.
Pierwszą, o której warto wspomnieć w tym kontekście, jest moda. „Singlowanie” w niektórych środowiskach uchodzi za „trendy”. Singiel kojarzy się z kimś wolnym, niezależnym, mogącym się w pełni realizować. Te skojarzenia nierzadko utrwalają się dzięki postaciom bogatych i uśmiechniętych celebrytów, lansowanych w mediach na osoby bardzo szczęśliwe. Wiele osób ulega, niestety, tego typu iluzji. Ale problem jest bardziej wielowymiarowy. Jakie mogą być jeszcze przyczyny bycia singlem?
Drugim powodem, dla którego ludzie świadomie decydują się żyć w pojedynkę, jest wszechogarniająca indywidualizacja i zanikanie kontaktów międzyludzkich. Wiele osób wyobcowuje się z realnego świata – można powiedzieć, że tworzy swoją własną przestrzeń, do której nie chce nikogo zaprosić, a już na pewno człowieka, z którym można tworzyć związek uczuciowy.
Trzeci aspekt, bardziej niebezpieczny od dwóch wcześniejszych, ma podłoże psychologiczne i jest powiązany z egoizmem. Wielu młodych ludzi szuka osoby idealnej, która w każdej płaszczyźnie życia spełniałaby postawione przez nich wszystkie wymagania i oczekiwania. Kiedy okazuje się to niemożliwe do spełnienia, decydują się na rozstanie i pozostanie singlami.
W innych przypadkach powodem samotności staje się zbyt ścisła relacja z rodzicami. Niektórym osobom wydaje się, że tylko pod ich dachem i opieką mogą się czuć bezpiecznie. Niestety: bywa, że to właśnie rodzice, a w szczególności matki, powodują niemożność opuszczenia domu rodzinnego przez dziecko. Młody człowiek, który w pewnym momencie nie otrzymuje od rodziców wyraźnego sygnału, by zaczął żyć własnym życiem, może już zawsze mieć problem z usamodzielnieniem. Nie rodzice, lecz Bóg powinien być w życiu człowieka pierwszym punktem odniesienia. Autor natchniony, opisując moment stworzenia kobiety, mówi: „Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: «Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta». Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem”. (Rdz 2, 21-24).
Ostatnią przyczyną trendu do bycia singlem jest lęk przed bliskością. Wiele osób chciałoby zmienić swoją sytuację, chciałoby związku uczuciowego. Coś jednak przeszkadza – chodzi o lęk, który nie pozwala im wchodzić w relację. Im bardziej pragną ten lęk pokonać, tym bardziej on narasta i paraliżuje. Wydaje się, że nie potrafią być z nikim. Skupiają się na sobie. Nie potrafią zaufać innej osobie. Jeżeli ktoś zaczyna się zbliżać emocjonalnie do takiego człowieka, on jeszcze bardziej się izoluje i odcina relację, skazując się na samotność. Jest to swoiste błędne koło, które prowadzi do wielkiego cierpienia i przekonania, że „z nikim już nie będę, że na zawsze zostanę sam/sama”. Lęk przed bliskością może być spowodowany również przez rozczarowujące doświadczenia wcześniejszych związków. Nierzadko problem tkwi w braku poczucia bezpieczeństwa i ciepła w domu rodzinnym lub w długotrwałym odrzuceniu przez któregoś z rodziców.
Czy można samemu podjąć decyzję o „byciu singlem”? Nie ma łatwej odpowiedzi. Decyzja jest wypadkową wielu przyczyn psychologicznych, z których człowiek nie do końca może zdawać sobie sprawę.
Droga do przełamania wewnętrznych barier i do bycia z kimś w szczęśliwym związku jest zawsze otwarta. Nie powinno się rezygnować z nadziei znalezienia prawdziwej miłości. Droga do zaufania innej osobie jest czasami długa, ale zawsze możliwa. Ważne, aby być cierpliwym i otwartym na nowe sytuacje i ludzi. Uczenie się zaufania to długi i żmudny proces. Niezwykle istotne jest, aby do tego procesu zaprosić Boga. On może leczyć każde ludzkie zranienie, a w jego słowie można znaleźć inspirację do tego, aby nie być zamkniętym we własnym świecie. Otwierając się na drugą osobę, dajesz sobie szansę, żeby nie być samotnym.