Zdrowie i Kuchnia
nr 5 (191) maj 2023

Jeśli to rodzice mają zaplanowaną karierę dla swojego dziecka, to gdzie w tym jest dziecko, gdzie jest jego postrzeganie świata? Każdy rodzic powinien zrozumieć, że dzieci nie są naszą własnością - mówi psycholog Zuzanna Sentkowska.

Sylwia Środa

Pomóżcie, ale nie wybierajcie za nas!

„Każdy rodzic powinien zrozumieć, że dziecko nie jest naszą własnością” – mówi psycholog Zuzanna Sentkowska i podpowiada, jak mądrze wspierać ósmoklasistów i maturzystów w wyborze nowych szkół. 

 

Dlaczego dziecku, które szuka szkoły średniej i pyta nas o zdanie, nie można powiedzieć: „To twój wybór, ja się nie wtrącam”?

Zuzanna Sentkowska: To, czy nie można tak powiedzieć, zależy od dziecka, bo dzieci są różne. Taka odpowiedź na niektóre z nich może zadziałać prowokacyjnie i zachęcić do dalszych pytań: „Mamo, tato, a co ty myślisz…?”. Uważam jednak, że na tym etapie trzeba wspomóc nastolatka i w gąszczu różnych propozycji wskazać kilka szkół, lecz ostateczny wybór zostawmy dziecku. To trochę taka kontrolowana samodzielność – dajemy wybór, ale ten wybór jest ograniczony. Chodzi o to, żeby nastolatek poczuł się pokierowany przez nas, ale żeby wiedział, że może liczyć na nasze wsparcie. Poza tym nie jest tak, że to on wybiera sam – zawsze kieruje się albo opiniami kolegów, koleżanek czy nauczycieli, albo opiniami z Internetu. Bardzo ważne jest to, żeby spotkał się z głosem rodziców

 

Wspomniała Pani o opinii rówieśników. A co, jeśli dziecko tylko ją bierze pod uwagę i chce iść do tej samej szkoły co oni, mało tego, na ten sam profil, chociaż my, jako rodzice, wiemy, że ten wybór kompletnie do niego nie pasuje? Co możemy wtedy zrobić?

Warto wtedy wskazać na fakty, na przykład: „Twoi koledzy są świetni z matematyki, dlatego wybrali tę szkołę i ten profil. Ty jesteś dobry z polskiego. Profil matematyczny może spowodować, że będziesz musiał poświęcić na matematykę dwa razy więcej czasu niż twoi równieśnicy. Czy na tym ci zależy w liceum? Może szkoła niech będzie ta sama, ale poszukaj profilu ciekawszego dla siebie?”. To zrozumiałe, że grupa społeczna jest bardzo ważna dla naszego dziecka. Jako rodzice, wiemy, czy to jest grupa, która je wspiera i w której się rozwija. Jeśli tak, warto ustąpić, jeśli jednak nasz nastolatek idzie za tą grupą do szkoły, bo boi się nowości, nie lubi nawiązać relacji, to warto wykorzystać moment zmiany szkoły również jako zmianę grupy społecznej.

 

To ogromny przełom dla nastolatka. 

Tak, to bardzo trudny czas. Często zmienia się nie tylko grupa społeczna, ale również system oceniania. Nagle okazuje się, że dziecko, które w podstawówce miało same piątki i szóstki, ledwo daje radę. I tu bardzo ważna jest praca rodziców. Bo jeśli rodzic był przyzwyczajony do wysokich ocen i oczekuje, że te oceny dalej takie będą, a mimo ciężkiej pracy dziecka tak nie jest, to powinien zadziałać. Tłumaczyć, że oceny nie są najważniejsze. Opowiedzieć swoją historię, historie swoich rówieśników. Najtrudniej jest w tych tzw. liceach rankingowych.

 

No właśnie, rankingi. Wielu rodziców pcha dzieci właśnie do liceów ze szczytu tych rankingów. Czy są one aż tak ważne? Wiemy przecież, że za wysokimi wynikami szkół stoi nie tylko praca nauczycieli, ale ogromna praca uczniów i korepetytorów. Może odpuścić sobie ten wyścig, nie napędzać tej machiny? Chyba że niektórym młodym ludziom to odpowiada, dają radę i dobrze się z tym czują.

Moje zdanie jest podobne. Rankingi to marketing szkół i nie świadczą o tym, że konkretna szkoła tak uczy, ale o tym, jakie ma wymagania wobec swoich uczniów. To, że szkoła ma tak dobre wyniki, to rezultat pracy uczniów na korepetycjach po szkole lub ciężka praca własna. Nie oszukujmy się, korepetycje są drogie i nie wszystkich rodziców na nie stać. Niestety, wśród rodziców dzieci szkół rankingowych istnieje przekonanie, że korepetycje są bardzo ważne - na zebraniach w pierwszej kolejności wymieniają się kontaktami do korepetytorów, potem do psychologów i psychiatrów, tak by pomóc nastolatkom przetrwać ten wyścig. Wiele dzieci jest na lekach własnie przez tę rankingową presję.

 

A co, jeśli rodzice mają zaplanowaną karierę dziecka od podstawówki, a są tacy? Potem szok, miało iść do najlepszego liceum w mieście, którego wielu absolwentów dostaje się na medycynę, a ono pod koniec maja oznajmia, że chce złożyć papiery do technikum gastronomicznego. Jak wtedy reagować?

Błąd pojawia się na samym początku, bo jeśli to rodzice mają zaplanowaną karierę dla dziecka, to gdzie w tym jest dziecko, gdzie jest jego postrzeganie świata? Każdy rodzic powinien zrozumieć, że dzieci nie są naszą własnością. I ten lęk, który towarzyszy wielu z nas, że syn czy córka musi pójść do dobrej szkoły, żeby w życiu stać się kimś, często przesłania fakt, że oni już są kimś.

Trochę rozumiem rodzica, którego dziecko wybiera technikum zamiast dobrego liceum. Obawia się, że ono zmarnuje swoje umiejętności lub zamknie drogę na studia. Zachęcam do tego, by spotkać się pośrodku. Zamiast technikum może to być inne liceum, które nie jest tak wymagające, dzięki czemu dziecko będzie miało więcej czasu na inne aktywności i pasje. Bo co, jeśli okaże się, że nasz nastolatek za rok czy dwa lata stwierdzi, że nie chce być kucharzem?

Możemy też usłyszeć od naszego dziecka, że chce realizować liceum w ramach edukacji domowej, by skupić się na przedmiotach, które go interesują, i mieć czas na rozwijanie pasji. Statystyki pokazują, że coraz więcej młodych ludzi, decydując się na takie rozwiązanie, odzyskiwało radość z życia i nauki. Wielu rodziców boi się jednak, że absolwenci edukacji domowej nie poradzą sobie w życiu, a warto wiedzieć, że ta forma nauki bardzo roziwja samoświadomość i poczucie sprawczości u młodych ludzi. 

 

Ale mamy prawo mieć obawy.

Jako rodzice jesteśmy mieszanką swojego dzieciństwa, swojego doświadczenia, ale też błędów przez siebie popełnionych. Świat, w którym dojrzewają nasze dzieci diametralnie różni się od świata, który znamy ze swojego dzieciństwa i młodości. 

 

Nie pozwólmy, by pogoń za tym kim nasze dziecko będzie, przesłaniała nam teraźniejszość. Zachęcam do tego, by się zatrzymać i pomyśleć o tych wszystkich dziś znanych nam dorosłych, którzy nauczyli się języków czy nowych technologii w liceum czy na studiach albo jeszcze później. Oni mają coś więcej - fundament, który potem jest nie do odbudowania. Nie da się odzyskać utraconych, beztroskich lat dzieciństwa. Dlatego jeszcze raz powtarzam, jeśli rodzic odkrywa w sobie tendencję do planowania życia dziecka, niech się zatrzyma – szczególnie dziś, gdy problem samookaleczeń i samobójstw jest tak duży. Są dzieci, które miały tak zaplanowaną przyszłość, a nie dożyły nawet liceum.

 

Na ile podpowiedzi dotyczące ósmoklasistów możemy zastosować do maturzystów? Jak mądrze ingerować w ich decyzje?

Możemy podpowiadać, że mają wiele wyjść. Maturzysta często myśli zerojedynkowo: „Mam maturę – muszę wybrać studia”. Często jest to podsycane przez nauczycieli, rodziców, a to największa bzdura. To czas wchodzenia w dorosłość, kiedy nasze dzieci mają prawo testować różne opcje. Jeżeli okazałoby się po roku, że wybrany kierunek studiów to nie to, można spróbować czegoś innego. Dziecko nie stoi na pasach na czerwonym świetle i kiedy zaświeci się zielone, musi iść prosto. Ono stoi na skrzyżowaniu i ma wiele dróg do wyboru. Jeśli nastolatek nie wie, co chce robić po maturze, może kolejny rok poświęcić na naukę języków, pracę, wolontariat. Musi jednak mieć klarowny plan, konkret. Lepiej podjąć taką decyzję, niż pójść na „jakieś” studia.

 

Czy warto korzystać z poradni psychologiczno-pedagogicznych przed wyborem szkoły średniej, studiów?

Tak. To miejsce, gdzie dzieci często się otwierają. Nastolatek i rodzic mogą się usłyszeć. Dzieci mogą też usłyszeć od dorosłego, że to, co wymyśliły, jest sensowne.

 

 

Zuzanna Sentkowska – psycholog, doradca zawodowo-edukacyjny, coach, trener. Absolwentka społecznej psychologii klinicznej Uniwersytetu SWPS, studium podyplomowego „Trener i edukator” oraz studiów podyplomowych „Job-coaching, doradztwo zawodowo-edukacyjne” na Uniwersytecie SWPS. Superwizor i trener kadr pedagogicznych w całej Polsce w projektach realizowanych przez Instytut Edukacji Pozytywnej. Prowadzi własną praktykę coachingową i doradczą. Prywatnie mama 18-letniej Emi, 12-letniego Tymka i 9-letniego Jeremiasza.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK