Wiercone pisanki i tajemnicze anioły
Mówi o sobie, że jest kobietą 60 plus. Tryska radością i ma więcej energii niż niejeden młody człowiek. Odkąd dotknęła ją choroba serca, przestała pracować zawodowo, ale się nie poddała. Zajęła się malowaniem, ceramiką, pisankami i robieniem aniołów. Zapraszamy do świata pasji Beaty Ilińskiej, żony Zbigniewa, mamy dwójki dorosłych dzieci i świeżo upieczonej babci.
Uśmiech mimo wszystko
„Po trudnej chorobie musiałam czymś zająć głowę i ręce” – opowiada Beata. Miała poważną operację serca, wstawiane bajpasy, zawał, trzy razy była reanimowana. „Bardzo ciężko to przeszłam” – wspomina. Była zawsze aktywna, miała dużo zajęć i pracy, ale musiała zupełnie zmienić styl życia. Mąż Beaty podpowiedział jej, aby zaczęła malować. „Zbigniew jest architektem, więc zaczął mnie uczyć” – mówi. Najpierw rysowała kredką, potem węglem, w końcu przeszła na farby akrylowe. Wszystko powoli zaczęło się układać. Niestety, w życie rodziny wdarła się kolejna choroba, tym razem nowotwór. Najpierw zachorował syn. Na szczęście wyszedł z tego zwycięsko. „Teraz walczymy z rakiem męża” – opowiada Beata. Ich życie stało się prawdziwym polem bitwy.
Beata na co dzień opiekuje się dziećmi znajomych. Bardzo lubi kontakt z najmłodszymi, dlatego z wytęsknieniem czekała na własne wnuki. W tym roku doczekała się pierwszego – Oliwiera. Poświęca mu dużo czasu, ale nie zrezygnowała ze swoich pasji. „Chociaż ceramikę trochę zarzuciłam” – przyznaje. Jednak trudno jej odmówić, kiedy słyszy: „Mamo, pomóż”, bo trzeba na przykład wykąpać maleństwo. Młodzi rodzice są bardzo przejęci wychowaniem synka i nic dziwnego, bo to ich pierwsze dziecko. „Zamieszkali z nami na rok, żeby chłopczyk podrósł, ale wszystko to sprawia, że doba ma za mało czasu” – żartuje szczęśliwa babcia.
Wydmuszka z pająkiem
Skąd zamiłowanie do ceramiki? Beata przyznaje, że do końca nie wie. Z wykształcenia jest inżynierem i do tego drogowcem – bardziej umysł ścisły niż artystyczny. Jej koleżanka ma pracownię ceramiczną. Beata zainteresowała się jej pracą i tak zaczęła się przygoda z ceramiką. Potem trafiła na stronę internetową, gdzie odkryła, jak się robi ażurowe pisanki. „Najpierw trzeba rozrysować wzór na papierze i nanieść go na przygotowane wydmuszki. Potem dremelem (małą wiertarką z wiertłami dentystycznymi, bo inne się nie nadają) z maseczką na twarzy wierci się zdobienia” – opowiada. „Kurzy się niemiłosiernie” – żartuje. Trzeba to robić bardzo delikatnie, bo można zniszczyć wydmuszkę, a to się zdarza. „Wtedy płakać mi się chce, bo nad jednym jajkiem jest sporo pracy” – mówi Beata. Kiedy wzór jest skończony, należy w bielince oczyścić z wydmuszkę e złogów pozostałych po wierceniu. Potem jajko trzeba pomalować i ozdobić. „Ja zawsze robię kilka jajek naraz, bo mycie, malowanie i suszenie zajmuje kilka ładnych godzin” – opowiada. Wydmuszki są bardzo delikatne. Beata szczególnie pamięta przygodę z jednym wzorem, o który poprosił ją mąż: „Zbyszek chciał, żebym zrobiła na jajku pajęczynę, i do tego z pająkiem. Zdziwiłam się bardzo”. Poprosiła go jednak, żeby rozrysował wzór, i zabrała się do pracy. Pierwsze jajko pękło. Drugie też nie przetrwało. Zawzięła się i sama rozrysowała wzór. Udało się. „Pomalowałam, skończyłam, wyszło dobrze. Chciałam wiec zrobić zdjęcie i… jajko wypadło mi z rąk” – wspomina ze śmiechem. Zrobiła czwarte i dopiero ono przetrwało. Stwierdziła jednak, że więcej takiego pająkowego jajka nie zrobi. „Czasem przygotowuję na Wielkanoc ozdobne drzewko z pisankami, coś w stylu choinki. Taka ozdoba bardzo ładnie wygląda na stole świątecznym” – zapewnia Beata. Wiercenie wydmuszek bardzo ją odpręża. I choć nie jest to czysta robota, bo bardzo się pyli, to efekt końcowy daje jej wiele radości.
Ulubione Anioły
Beata zainteresowała się też robieniem aniołów metodą utwardzania tkanin. Anioły pełne tajemnicy i zwiewności można zobaczyć na jej stronie „Pisanki ażurowe i ceramika. Natural goose eggshell & pottery. Beata Ilińska”. Specjalnie poszła na kurs od podstaw i ją wciągnęło. W tym roku zaczęła też robić tą metodą pisanki. Kiedyś jeździła na kiermasze i miała stałych odbiorców, ale kiedy zachorował syn, przerwała te wyjazdy. „Nie było na to czasu ani nastroju, bo do takich wypraw potrzeba mieć trochę uśmiechu w sobie. Wspieraliśmy naszego syna” – wspomina Beata. Teraz pisanki tworzy na własny użytek, na prezenty dla znajomych i przyjaciół. Wykonuje też proste pisanki z dziećmi, którymi się opiekuje. „Robimy coś w stylu decoupage’u czy na styropianie, coś, co dla maluszków jest ciekawe” – opowiada. Mimo że nie udało się jej zarazić pasją najbliższych, jednak wszyscy chętnie korzystają z jej talentu. Dzieci proszą mamę, żeby zrobiła im coś ładnego na jakąś uroczystość rodzinną lub imieniny. „Ja zawsze mówię: «Jak posprzątasz dom, to zrobię»” – śmieje się. Cieszy się, że może sprawić radość innym, że może obdarować ich czymś, co nie jest kupione w sklepie. Takie prezenty od serca są zawsze doceniane. Jej ulubiony anioł, którego zrobiła, to anioł siedzący na korzeniu. Lubi też dwa obrazy: jeden anioł malowany na płótnie i drugi – surrealistyczny, namalowany na desce, jakby rozdzierający chmury.