Życie z pasją
nr. 12 (162) grudzień 2020

Wszystko zaczęło się czterdzieści lat temu. Jacek kupił stary zbiór spreparowanych motyli, które pochłonęły go bez reszty. W każdym zakątku domu kryła się jakaś gablota. Dziś motyle mają już swoje muzeum. To największa kolekcja w Polsce licząca ponad pięć tysięcy okazów.

s. Maria Miannik CSL

Motyle były u nas w każdej szafie

To już kolejne pokolenie kolekcjonerów. Jacek Kobiela i jego syn Filip prowadzą prywatne Muzeum Motyli Arthropoda w Bochni.

 

Wszystko zaczęło się czterdzieści lat temu. Jacek kupił stary zbiór spreparowanych motyli, które pochłonęły go bez reszty. W każdym zakątku domu kryła się jakaś gablota. Dziś motyle mają już swoje muzeum. To największa kolekcja w Polsce licząca ponad pięć tysięcy okazów pochodzących ze wszystkich stref zoogeograficznych.

 

W domu jak w muzeum

Do powstania tego niezwykłego miejsca w Bochni przyczyniła się mama Jacka. Jak? „Po prostu chciała w końcu uporządkować dom” – żartuje Filip. „Gabloty z motylami znajdowały się niemal wszędzie. Zajmowały pokoje, pracownię i prawie każdą szafę” – opowiada. Przyznaje, że wcześniej nie interesowały go ani motyle, ani to, co zbiera jego ojciec. „To był jego świat. Magazynował je w moim pokoju. Jedno, co pamiętam, to ich zapach, bo motyle usypiało się amoniakiem” – mówi. Wspomina wyprawy z tatą na łąkę. „Był pochłonięty łapaniem motyli. Obserwowałem go i marzyłem, żeby tylko z tego upału szybko wrócić do domu. Wędrowaliśmy po górach zawsze z siatką na motyle. Bywało, że my byliśmy na szczycie, a ojciec w połowie drogi, bo wypatrzył jakiś ciekawy okaz” – wraca do chwil dzieciństwa Filip. Teraz bez motyli jego życie byłoby na pewno mniej kolorowe. „Przekonałem się do nich dopiero podczas ich fotografowania. Żaden motyl nie jest kiczowaty. Ma tak dobrane kolory, że jest unikalnym artystycznym obrazem” – przekonuje Filip.

 

Klaser od dziadka

Jacek to wytrawny kolekcjoner. Jest wnukiem prof. Stanisława Fischera, twórcy muzeum w Bochni założonego w 1959 r. W kolekcji, którą dziadek Jacka pozostawił w muzeum, znajdują się m.in.: stare rzeźby ludowe i malarstwo, starodruki, rękopisy, dawne księgi żupne i zabytki archeologiczne. Najwyraźniej pasja do kolekcjonowania w ich rodzinie została przekazana w genach. Kiedy w latach osiemdziesiątych modne było kolekcjonowanie czegoś, Jacek też postanowił kolekcjonować. „Zbierałem banknoty i znaczki. Pierwszy klaser ze znaczkami pocztowymi podarował mi dziadek Stanisław Fischer. I tak zaczęło się od znaczków pocztowych” – wspomina Jacek. Mówi o sobie, że jest artystą plastykiem i konserwatorem sztuki. To jego zawód wyuczony, który jak twierdzi, uprawia z przyjemnością. Dlaczego więc zachwyciły go motyle? „Zajmuję się motylami ze względu na to, że są ładne i budzą powszechną sympatię. Nie gryzą, nie kłują, nie robią ludziom krzywdy” – przekonuje Jacek. Znalazł teraz nowy sposób na łapanie motyli. „Nie łowię motyli jak kiedyś, ale łowię je w aparat fotograficzny. Mówię im, że nie zrobię im krzywdy. Nieraz się zdarza, że już się szykuję do fotografii, a motyl się składa i odlatuje… lub przeskakuje na inny kwiatek” – uśmiecha się Jacek. Takie polowanie z aparatem daje mu wiele radości.

 

We wszystkich kolorach świata

Większość afrykańskich motyli z kolekcji znalazła się w ich zbiorach dzięki Siostrom Miłosierdzia Bożego z Bangui. Siostry prowadziły tam misje, a pieniądze ze sprzedaży motyli przeznaczały na jej utrzymanie. „Dostałem od nich pięć dużych przesyłek z motylami. Skończyło się, kiedy wybuchła wojna domowa pomiędzy plemionami i misja została zlikwidowana” – opowiada Jacek.

W zbiorach muzeum znajduje się obecnie ponad pięć tysięcy okazów motyli pochodzących z całego świata. Ich prezentacją i organizacją ekspozycji zajmuje się syn Jacka. Robi to z prawdziwą pasją i zaangażowaniem. Systematycznie powiększa i eksponuje zbiory muzeum. „Mój syn postanowił, że mimo skończonych studiów na Akademii Górniczo-Hutniczej będzie pracować w muzeum. To coś wspaniałego, czego mogą mi zazdrościć inni kolekcjonerzy” – mówi Jacek. Przyznaje, że nie wtrąca się w pracę Filipa. „Mój syn wie, że kiedy robię mu uwagi, to robię to z życzliwością” – zaznacza Jacek.

 

Motylowy mural

Kobielowie są dumni ze swojej kolekcji, a szczególnie z polskich motyli dziennych. Jacek dostał ją od swojego przyjaciela Edwarda Palika, wieloletniego kustosza zbioru Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt Polskiej Akademii Nauk w Krakowie. Jednak nie tylko motyle można zobaczyć w zbiorach muzealnych. Ich prywatne muzeum ma w nazwie słowo „arthropoda”, które oznacza stawonogi, bo oprócz motyli można tutaj zobaczyć cykady, pluskwiaki, modliszki i różne chrząszcze. Znajdują się tu niezwykłe gatunki wyglądem naśladujące inne zwierzęta czy rośliny, np. motyle, które do złudzenia przypominają liście albo sowy.

Filip z zapałem opowiada o motylach. Mówi, że całą wiedzę, którą o nich ma, zdobył od ojca. Swoimi opowieściami o owadach potrafi zainteresować nawet najmłodsze dzieci. Muzeum przyciąga swoim motylowym urokiem. Nic więc dziwnego, że odwiedza je sporo turystów. Niedawno pojawiła się tu Elżbieta Dzikowska, podróżniczka i twórczyni filmów dokumentalnych.

Motylowy mural na budynku muzeum, namalowany przez krakowskich artystów, oddaje jego swoisty klimat. W takim zakątku miło się zatrzymać i zachwycić się tym, jak piękny jest świat.

Czy warto mieć wspólną pasję? Owszem. „Trzeba tylko zacząć i już samo wciąga” – zapewnia Jacek Kobiela.


 

Muzeum Motyli Arthropoda w Bochni
https://muzeummotyli.com

tel.: 502-494-622
mail: muzeumbochnia@gmail.com

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK