Reportaż
nr 11 (77) LISTOPAD 2013

Znów zobaczyliśmy, że kochamy Kościół. Ta miłość wypłynęła swobodnie… Zostaliśmy potraktowani dojrzale: po synowsku, a nie jak ci, co przychodzą do kurii w strachu, bojąc się tego, co powie biskup. 

Michał Nikodem

Znak jedności

 

Stuosobowa wspólnota „Chefsiba” powraca do Kościoła Rzymskokatolickiego! Wśród krzykliwych doniesień o odejściach z kapłaństwa, z Kościoła nagle słyszymy o ludziach, którzy idą pod prąd. 

 

 „Chefsiba” przez kilkanaście lat działała w parafii Wniebowstąpienia Pańskiego na warszawskim Ursynowie. Aktywna i prężna grupa młodych i głęboko wierzących ludzi przekazywała innym fascynację i świeży zachwyt wiarą w Jezusa, mocą Ewangelii, darami Ducha Świętego i pięknem Kościoła… 

W 2006 roku na polecenie jednego z księży wspólnota przestaje działać w parafii. 

W relacji w parafii zabrakło nam dialogu i ojcostwa. Jako młoda wspólnota – takie buzujące, pełne życia młode wino – popełniliśmy trochę błędów. A potem mylnie uwierzyliśmy, że dla skoncentrowanej na Chrystusie wspólnoty nie ma miejsca w murach parafii” – wspomina Jacek Weigl, świecki lider (36 lat, mąż, ojciec czwórki dzieci, dyrektor Przedszkola, Szkoły i Gimnazjum „Samuel”; lider „Chefsiby” od 1997 roku).

 

Przez kilka lat wspólnota działała jako grupa niezależna: ruch katolików i chrześcijan z innych środowisk. W 2011 roku jeden z przyjaciół zachęcił wspólnotę do wyjaśnienia sytuacji i pojednania z Kościołem Rzymskokatolickim. 

„Pamiętam pierwszą rozmowę z Jackiem. Przyszedł do mnie jako człowiek, który szukał pomocy, bo miał niecodzienną tęsknotę: być widocznym znakiem jedności w Kościele – wspomina ks. Antoni Wita, prowincjał zakonu orionistów. – Zobaczyłem chrześcijanina, który kocha ludzi, któremu zależy na nich. Kogoś, kto zna Jezusa i przekazuje Go innym. Ale szuka swojej tożsamości w Kościele. Zacząłem słuchać i poznawać. To okazało się najważniejsze. Godziny spędzone na rozmowach zbliżyły nas do siebie” – opowiada ks. Antoni.

„To u orionistów doświadczyliśmy ojcostwa i wysłuchania. To nie były spotkania z urzędnikami, którzy sprawdzają, czy żegnasz się w tę czy inną stronę. Patrzyli na charyzmat wspólnoty. Pochylili się nad nami, widząc nasze słabości, grzechy i wątpliwości. Ale nie wytykali nam, w czym nie pasujemy do ich układanki” – wspomina Jacek Weigl.

 

Po kilku miesiącach spotkania przeniosły się do Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Pod przewodnictwem biskupa Tadeusza Pikusa powstała robocza grupa teologów, księży, ojców orionistów i przedstawicieli „Chefsiby”.

„Spotkali się ludzie szukający prawdy. Znów zobaczyliśmy, że kochamy Kościół. Ta miłość wypłynęła swobodnie… Zostaliśmy potraktowani dojrzale: po synowsku, a nie jak ci, co przychodzą do kurii w strachu, bojąc się tego, co powie biskup. Powiedzieliśmy o naszych wątpliwościach i trudnościach z czasów bycia w parafii. Ale też o pysze, niezależności i buncie, który był w nas” – tłumaczy Jacek.
Jeden z księży wręcz zaapelował: „Brońcie swojego charyzmatu! Walczcie o <<Chefsibę>>, o to, żeby jej charyzmat ubogacał Kościół!”

I w końcu 23 marca 2013 roku doszło do publicznego wyznania wiary z udziałem „Chefsibian” i będących świadkami tego wydarzenia niekatolickich członków wspólnoty. „Ich powrót do Kościoła to dla mnie najradośniejszy moment” – uśmiecha się ks. Antoni.

To owoc słuchania i wysłuchania, znak dany światu. „Chefsiba” jest ruchem katolickim, otwartym na niekatolików. I działa „ad experimentum”, inicjując powstanie Apostolskiego Ruchu Wiary. Jest dla „Chefsiby” miejsce w żyjącym Kościele i jest ona znakiem jedności w Ciele Chrystusa. 

Michał Nikodem mąż Agnieszki, tata Grzesia, Basi i Emilki

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK