Wywiady
nr 2 (128) luty 2018

 Powiem krótko: nie byłem wychowany na katolika. Poznanie Ewy i jej wiara miały w moim życiu kluczowe znaczenie. 

Anna Saczuk

Trzy strony zarzutów

Trzy strony zarzutów

 do Boga, Kościoła, katolików

 

O mocnych przekonaniach dziewczyny i o tym, jak wpłynęły one na chłopaka, o przemianie w życiu oraz odpowiedzialności za siebie i innych mówi Jacek Małkowski – trener biznesu i współtwórca przygodowej gry biblijnej „Gościniec”.

 

Anna Saczuk: Jesteś człowiekiem wiary, a co więcej, formujesz innych. Czy zawsze tak było?

Jacek Małkowski: Powiem krótko: nie byłem wychowany na katolika. Poznanie Ewy i jej wiara miały w moim życiu kluczowe znaczenie. Jej cierpliwość, prowadzenie. Ewa powiedziała mi, że jeśli poważnie myślę o związku z nią, to muszę uporządkować swoje sprawy. „Uporządkować” – dokładnie takiego określenia użyła. Miałem 23 lata. Dzięki niej poszedłem na Mszę. Posłuchać. To, co zobaczyłem, nie zgadzało się z obrazem Kościoła, jaki we mnie ugruntowano. Poczułem się sprowokowany. Poszedłem drugi raz, żeby złapać „ich” na braku logiki. W swoim organizerze spisałem trzy strony zarzutów. Musisz wiedzieć, że skończyłem technikum elektroniczne, potem studiowałem trzy semestry na elektronice i skończyłem studia ekonomiczne na SGH. Analiza, logika i twarde argumenty to moja dziedzina. Z tymi kilkoma stronami zarzutów poszedłem do zakrystii w pewnym kościele i zażądałem rozmowy z księdzem.

 

Na jednej rozmowie się nie skończyło…

Spotykaliśmy się regularnie przez pół roku. To nie były łatwe spotkania, ja też chciałem, żeby ksiądz zrozumiał mój punkt widzenia, niczego mu nie odpuszczałem. Taki wzajemny coaching. Zadawaliśmy sobie nawzajem lektury do przeczytania, potem o nich dyskutowaliśmy. Po pół roku, kiedy stopniowo upadały kolejne argumenty, którymi karmiłem się przez lata, stanąłem w prawdzie: to, co mówi Kościół katolicki, jest Prawdą.

 

Jaka była Twoja reakcja w związku z tym odkryciem?

Dla mnie było oczywiste, że muszę coś z tym dalej zrobić. Jestem człowiekiem czynu, poszukiwałem Prawdy, Boga i kiedy Go znalazłem, przeszedłem do zmiany swojego życia.

 

Zaczęło się od bierzmowania.

Ludzie, nawet dążący do prawdy, ale samotnie, najczęściej popełniają krytyczne błędy. Dlatego należy rozwijać się we wspólnocie, korzystać z tradycji i wypracowanych metod działania. Inaczej schodzi się na manowce, a ja chciałem na trwałe wejść do Kościoła katolickiego.

 

Co było dalej?

Dokładnie 14 października 1997 roku stanęliśmy na ślubnym kobiercu.

 

Jaki macie model rodziny?

Tradycyjny. Ewa zajmuje się rodziną, pielęgnuje relacje, abyśmy wszyscy mogli prawidłowo wzrastać ku Bogu i ku sobie. Mamy trójkę dzieci: dwie dziewczynki w wieku 15 i 11 lat oraz pięcioletniego syna.

 

Czyli jesteście wyspą szczęśliwości?

(Śmiech) Cały czas nad tym pracujemy i mamy efekty! Chcemy też zaprosić na nią innych. Ze znajomymi założyliśmy fundację „Projekt Polacy”. Chcemy w niej odbudować tradycję łacińską, ściśle związaną z chrześcijaństwem. Prowadzimy m.in. warsztaty integrujące rodzinę „9 nawyków silnej rodziny”.

 

Zauważyłeś też, że współczesny mężczyzna bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje wsparcia.

Z tej obserwacji wywodzi się Klub Męski. Stawiamy w nim na całościowy rozwój osoby: ciała, ducha i umysłu na podstawie nauczania św. Jana Pawła II. Mężczyzna musi zintegrować swoją tożsamość, inaczej łatwo nim manipulować, a przecież ma być głową rodziny, zapewniać jej stabilność i bezpieczeństwo, być za nią odpowiedzialny. 

 

Czy poza pracą, rodziną i tymi aktywnościami masz czas na coś jeszcze?

Czas to wyzwanie, dlatego czasem brak pracy pomaga zrealizować coś całkiem nowego. U mnie właśnie tak się stało. Kiedy straciłem pracę, zaczęło do mnie powracać dawne hobby, choć w zupełnie nowej odsłonie. Jako nastolatek uwielbiałem grać w gry RPG (role-playing games), odgrywałem w nich rolę Mistrza Gry, czyli jednocześnie scenarzysty i reżysera, po to, by koledzy i koleżanki rozwiązywali zagadki i przeżywali przygody, wcielając się w różne role. Mając już swoją rodzinę, zauważyłem, że kiedy przychodzi święto, rodzina spotyka się i… ogląda telewizję, ewentualnie kłóci się na tematy polityczne. Świadomie poszukiwałem metod na scalenie rodziny, tak bardzo zatomizowanej przez komórki, gry i komputery. Chciałem przenieść na łono rodziny metody komunikacyjne i sposoby rozwiązywania problemów. Brakowało mi czarodziejskiej różdżki, żeby zaangażować wszystkich członków rodziny niezależnie od wieku.

 

Aż pojawił się pomysł...

Kiedy straciłem pracę, pomyślałem o wydaniu gry, która łączyłaby wszystkie zalety gry RPG, a jednocześnie byłaby osadzona na fundamencie cywilizacji łacińskiej i tradycji katolickiej.

 

Na początku była to gra historyczna.

Tak, „Konstytucja 3 maja”. I zadziałała świetnie! Ale kiedyś siedzieliśmy z moim kolegą nad tym projektem i jednocześnie powiedzieliśmy: „Gra historyczna jest świetna, ale mamy teraz znacznie poważniejszy problem, jak wzmocnić rodziny i ugruntować je w wierze”. Wtedy powstał pomysł gry, w której grający zmierzają do stajenki betlejemskiej.

 

Jak poradziliście sobie z wydaniem gry?

Mieliśmy serię sprzyjających okoliczności, choć to chyba zbyt łagodne określenie.

 

Pomoc z góry?

Szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że jesteśmy prowadzeni jak po sznurku do celu, choć nieraz zmuszało nas to do wyjścia ze strefy komfortu: np. idąc do szkoły po dziecko, czułem przynaglenie, żeby podejść do obcego mężczyzny czekającego na swoją pociechę i opowiedzieć mu o tym, że na ten projekt potrzebuję pieniędzy.

 

Pożyczył?

Nie, ale dzięki niemu znalazła się firma, która „wypożyczyła” nam kilkudziesięciu grafików na pół roku, żeby taką grę zaprojektować. Zupełnie za darmo. Takich sytuacji było więcej. Zastanawialiśmy się, kto jest patronem tego projektu. Zaczęliśmy analizować wojska anielskie: Archanioł Michał jest od walki, ale Gabriel obwieszcza, a Rafał jest patronem podróżników i uzdrowień, zwłaszcza relacji. A przecież w naszej grze od początku chodziło o wspólną podróż do stajenki betlejemskiej i uzdrawianie relacji w rodzinie! I dlatego to Archanioł Rafał widnieje na okładce drugiej edycji – amerykańskiej.

 

Działasz intensywnie. Co Cię napędza?

Świadomość, że żyję w czasach, kiedy większość ludzi oddaje innym, „ekspertom”, kolejne obszary swojego życia, wychowanie dzieci, kształcenie. Chcę nauczyć siebie i innych, jak odzyskać kontrolę nad swoim życiem i rodziną. Za to, jak wygląda moje życie, jesteśmy odpowiedzialni we dwójkę: Bóg i ja.

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK