Reportaż
nr 2 (164) luty 2021

O pierwszej ciąży Hania dowiedziała się dokładnie w 30. urodziny męża. Był to więc dla Włodka najwspanialszy prezent urodzinowy, bo marzył przynajmniej o czwórce dzieci! 

Marianna Ruks

Szczęśliwa jedenastka

Przysięgę małżeńską składali 33 lata temu u stóp obrazu Świętej Rodziny w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. To właśnie Świętej Rodzinie i św. Józefowi, patronowi tego miejsca, zawierzyli wspólną drogę. I doczekali się aż dziewięciu synów! Sami pochodzą z rodzin wielodzietnych – Hania ma cztery siostry i brata, Włodek ma trzy starsze siostry. Wydawało się więc naturalne, że i oni pójdą tą drogą.

 

Chłopiec czy dziewczynka?

O pierwszej ciąży Hania dowiedziała się dokładnie w 30. urodziny męża. Był to więc dla Włodka najwspanialszy prezent urodzinowy, bo marzył przynajmniej o czwórce dzieci! Rok po ślubie urodził się im pierwszy syn, któremu dali na imię Adam. Co to była za radość w rodzinie! „Moi rodzice po wnuczce mają wnuka, a w rodzinie męża szczególna radość dziadka Czesława, że nazwisko nie zaginie!” – wspomina Hania.

Beztroskie życie rozpieszczanego jedynaka nie trwało długo. Po osiemnastu miesiącach na świat przychodzi braciszek – Jaś, choć po cichu rodzice marzyli o dziewczynce.

„Po 20 miesiącach nasza czwórka znów z nadzieją czekała na dziewczynkę, ale też urodził się chłopiec, który otrzymał imię Michał. Minęło kolejnych 20 miesięcy i na świat przyszedł Piotr. Żalu, że to nie dziewczynka, już nie było, bo uznaliśmy, że łatwiej nam będzie ogarnąć męską brać. Nasz plan dużej rodziny został więc zrealizowany!” – śmieje się Hania.

Radzili sobie nieźle. Włodek pracował na dostatni byt rodziny, realizując się zawodowo, a Hania opiekowała się czwórką ich latorośli. Kiedy najmłodszy syn Piotr poszedł do przedszkola, Hania wróciła do pracy i… okazało się, że znów jest w ciąży. „Już odzwyczailiśmy się od pieluch, a ja, żeby wrócić do zawodu, rozpoczęłam studia podyplomowe w Poznaniu” – opowiada Hania i przyznaje, że wszystko trzeba było przeorganizowywać. Z porodem dosłownie wstrzeliła się w przerwę między semestrami. Pojawił się Szymon. Z olbrzymim wsparciem Włodka oraz babć Hania ukończyła podyplomówkę z rachunkowości. Mąż wyręczał ją w wielu zadaniach, a i starsi chłopcy pomagali.

 

Nie zawsze jest różowo        

W 1999 r. Hania urodziła szóstego syna, Wojtka. Dwa lata później następnego, Krzysztofa. O dziewczynce już nawet nie myśleli, bo jak ona by się odnalazła w tym męskim towarzystwie? Wkrótce na świecie pojawił się Józef, ich ósme dziecko. Potem Lech, dziewiąta i ostatnia pociecha. Marzyli o czwórce dzieci, doczekali się dziewiątki. Jak mówią, nigdy nie zamykali się na życie, wierząc, że to Bóg jest jego dawcą. I choć przyznają, że po ludzku trudno udźwignąć pojawiające się problemy, jest strach i niepewność, to pomagało im zaufanie Bogu. To Jemu zawierzyli życie i rodzinę. A swoje przeszli…

Kiedy zaczęli budowę domu, Włodek stracił pracę. Dostawał jakieś zlecenia, ale nie było to stałe zajęcie. Oszczędzali, ile mogli. Dzieci nie jeździły na wycieczki. Stypendium szkolne było przeznaczane na przybory do szkoły i odzież. Co tylko się dało, robili we własnym zakresie – łatanie ubrań, naprawy sprzętu. Brak stałej pracy i problemy ze zdrowiem Włodka spowodowały, że skorzystali z pomocy państwa. „Było to bardzo przykre, kiedy musieliśmy prosić o zasiłek, składać dziesiątki zaświadczeń. Nauczyło nas to wiele pokory i samozaparcia, ale staraliśmy się żyć godnie” – wspomina Hania.

W 2018 r. przeżyli też bardzo ciężką chorobę Włodka – nowotwór złośliwy, z którego Włodek dzięki Bożej pomocy został uzdrowiony. We wszystkich trudnych doświadczeniach trzymała ich wspólnota rodzinna oparta na wierze i zaufaniu Bogu oraz pomocy dobrych ludzi, których Bóg stawiał na ich drodze.

 

Rodzinka11.pl

Trzech synów założyło już własne rodziny. Starsi skończyli studia i pracują, pozostali jeszcze studiują, a najmłodsi uczą się w technikach. Wszyscy synowie są ministrantami bądź lektorami w kościele. Hania i Włodek doczekali się także trójki wnuków: Gabriela i Michała oraz Anielki, pierwszej dziewczynki przełamującej linię męską w następnym pokoleniu.

Dzisiaj rozwój rodziny zależy w dużej mierze od następnego pokolenia, bo starsi chłopcy wiele spraw wzięli w swoje ręce. Ich pomysłem było na przykład założenie bloga rodzinka11.pl, na którym dzielą się historią swojej rodziny. „Chcieliśmy pokazać, jak żyje się w wielodzietnej rodzinie – jakie są wzloty i upadki, trudne chwile i radości, tym bardziej że widzieliśmy zainteresowanie. Ludzie pytali nas o różne rzeczy, byli ciekawi” – mówi Michał, jeden z pomysłodawców projektu.         
Chłopcy założyli także Fundację Dziewięciu Braci, której celem jest wspieranie inicjatyw rodzin wielodzietnych: pomoc w rozwoju dzieci, w wyborze studiów, rozwijaniu własnych pasji, ale także pomoc psychologiczna oraz prawna dla rodziców takich rodzin.

 

Wspólnota stołu

Hania i Włodek są dumni ze swoich synów. Są też dumni z siebie,  że pomimo tak wielu obowiązków nigdy nie zapomnieli o pielęgnowaniu własnej relacji małżeńskiej. Wyjście do kina, teatru, randka małżeńska, bale sylwestrowe, celebrowanie rocznic ślubu, a nawet trzydniowy wyjazd tylko we dwoje – oczywiście wszystko dzięki wspaniałej pomocy babć lub rodzeństwa w opiece nad dziećmi– były ich oderwaniem się od prozy życia.

Zawsze ważna była też dla nich wspólnota stołu, czyli rodzinne posiłki. Choć było im przy tym stole coraz ciaśniej, nigdy z tego nie zrezygnowali. „Nie udawało nam się to tylko rano, w zwykłe dni, przy śniadaniu, bo każdy się spieszył. Natomiast obiady i kolacje jedliśmy razem” – podkreśla Hania.

Przyznaje też, że w ich małżeństwie nie było cichych dni: „Zdarzały się oczywiście spory, różnice zdań, udowadnianie własnych racji, ale szkoda nam było czasu na pielęgnowanie urazy”.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK