Świadectwo
nr 4 (70) KWIECIEŃ 2013

Pierwszy raz poczułem wzruszenie w moim sercu. Tato powiedział mi: „Synu mój kochany”. Z moich oczu popłynęły łzy. To była chwila oczyszczenia. Niedługo potem tato zmarł.

wysłuchała Magdalena Buczek

Synu mój kochany

"Synu mój kochany" powiedział do mnie tata przed śmiercią, a z moich oczu popłynęły łzy.

 

Rodzice starali się zapewnić mnie, bratu i siostrze wszystko, co potrzebne do życia. Dużo czasu poświęcali pracy. Tata dodatkowo brał dyżury. Brakowało mi rozmowy z ojcem. Miałem do niego ogromny dystans. Szukałem akceptacji i przyjaźni wśród starszych kolegów. W gimnazjum zacząłem po kryjomu palić papierosy, pić alkohol i uciekać z lekcji. Podczas spowiedzi zataiłem pewne grzechy, co powodowało, że przyjmowałem Komunię świętą świętokradzko. Nie widziałem sensu w chodzeniu do kościoła i modlitwie.

W liceum zauważyłem w klasie kilku chłopaków specyficznie ubranych. Okazało się, że palą marihuanę. Dołączyłem do nich. Co gorsza, wciągnąłem w nałóg mojego brata. To ja dałem mu alkohol i przyniosłem marihuanę. Zaczęły się problemy z nauką. Ktoś zaproponował mi amfetaminę. To był nowy środek, który mnie uzależnił. Poprzez alkohol i narkotyki stałem się egoistą. Byłem nieczuły na cierpienie rodziców. Wiele razy, wracając w nocy do domu, widziałem, że mama modli się przed krzyżem. Moja wiara była martwa. Wypełniał mnie smutek i pustka, którą starałem się wypełnić używkami i imprezami.

 

W klasie maturalnej wydarzyło się coś, co zaważyło na moim dalszym życiu. Dowiedziałem się, że mój ojciec jest śmiertelnie chory, ma nowotwór. Pamiętam dzień, kiedy wszedłem do domu i zobaczyłem tatę leżącego w gościnnym pokoju pod kroplówką. Przeżyłem szok i przestraszyłem się. Zacząłem wołać: „Boże, jeżeli Ty jesteś, to pomóż mi!”. Po kilku dniach poszedłem do taty i spojrzałem na niego. Pierwszy raz poczułem wzruszenie w moim sercu. Tato powiedział mi: „Synu mój kochany”. Z moich oczu popłynęły łzy. To była chwila oczyszczenia. Niedługo potem tato zmarł.

 

Znajomi, którzy przychodzili do taty, mówili mi o wspólnocie „Cenacolo” dla ludzi uzależnionych. Wstąpiłem do domu wspólnoty w Tarnowie. Ogromne wrażenie zrobił na mnie widok chłopaków klęczących przed Najświętszym Sakramentem i odmawiających różaniec. Podczas adoracji zacząłem się modlić: „Boże, oddaję Tobie to wszystko. Teraz Ty działaj w moim życiu, w moim sercu”. Zrozumiałem, że tym, czego w życiu szukałem, a co próbowałem znaleźć w używkach i zabawie, jest Jezus Chrystus. I że tylko On może wypełnić moją pustkę. Pierwszy raz od bardzo dawna  wyspowiadałem się. Miałem wrażenie, jakby wielka góra głazów spadła mi z serca. Moja wiara ożyła na nowo. Jezus uzdrowił moje serce. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem naprawdę szczęśliwym człowiekiem.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK