Wywiady
nr.6 (156) czerwiec 2020

Dobrze, jeśli my, jako kobiety wierzące, wylewamy nasze serca przed Bogiem. Przestrzeń modlitwy może być taką strefą powierzania siebie, ale i ukojenia. Są rzeczy, które możemy powiedzieć tylko Bogu.

 

SBŚ

Rozładuj lęk życzliwością

Pandemia zamknęła wiele z nas w domach, które stały się naszymi biurami, szkołami, przedszkolami. Musiałyśmy szybko się przeorganizować i pogodzić wiele obowiązków. Pewnie niejedną z nas dopadła frustracja. Czy mamy prawo do chwili słabości, niekontrolowanego krzyku, płaczu?

S. Anna Maria Pudełko AP: Taki czas to wielkie wyzwanie dla nas wszystkich. A my, kobiety, inaczej go przeżywamy niż mężczyźni. Jeśli pandemia zamknęła nas w domach, gwałtownie też zatrzymała naszą przestrzeń relacji. Samo pogodzenie się z tym, że nie można swobodnie spotkać się z przyjaciółkami na kawie, herbacie czy ze znajomymi w pracy, jest dla wielu kobiet bardzo trudne. Jeśli jednak już się z tym pogodzimy, będzie nam łatwiej. Bo dopóki będziemy negować opór, który czujemy w sobie, lub walczyć z nim, to będziemy też tracić tę cenną energię, którą w sobie mamy. Spróbujmy się zastanowić, w jaki sposób ten czas stał się dla każdej z nas szansą. 

Oczywiście zawsze mamy prawo do chwili słabości. Tylko lepiej nie rozładowywać tych emocji w obecności dzieci.

 

To nie takie proste, szczególnie na 40-50 metrach kwadratowych.

Takie małe przestrzenie dają nam jeszcze większe wrażenie zakleszczenia. Stąd tak ważne jest zatrzymanie się i zastanowienie nad tymi emocjami, dlaczego tak się dzieje, co w sobie odkrywam. Bo wszystkim, co jest w nas uświadomione, możemy zarządzać, możemy jakoś kierować. Wtedy te trudne emocje będą mniej dochodziły do głosu, i to nie tylko w czasie pandemii.

Pielęgnujmy też relacje z innymi dorosłymi, którzy mogą być wsparciem w takich chwilach. Czasami słyszę rozżalone kobiety: „Nikt do mnie dzwoni”. Pytam: „A do kogo ty zadzwoniłaś?”. Zrób sobie takie zadanie: pomyśl, do kogo możesz zatelefonować, o kogo możesz się zatroszczyć. Jeśli ten moduł dobra ruszy, na pewno do nas powróci. Możliwość porozmawiania, podzielenia się emocjami jest dla kobiety niezwykle ważna i też uwalnia napięcia i stresy.

Dobrze, jeśli my, jako kobiety wierzące, wylewamy nasze serca przed Bogiem. Przestrzeń modlitwy może być taką strefą powierzania siebie, ale i ukojenia. Są rzeczy, które możemy powiedzieć tylko Bogu.

 

Jak rozmawiać z mężem?

Opowiadajcie sobie o swoich troskach i emocjach. Słuchajcie siebie. Ta kruchość i niepewność mogą was jeszcze bardziej zbliżyć. W trudnych momentach wszyscy się boimy, każdy na swój sposób, dlatego potrzebujemy wzajemnego zrozumienia i wsparcia. Albo ten lęk będziemy rozładowywać życzliwością, albo będą w nas narastać agresja i frustracja, będziemy się nawzajem ranić.

I nie nakręcajcie się nowymi informacjami. Lepiej obejrzeć dobry film i pośmiać się z rodziną. Dbaj też o siebie, mimo że siedzisz w domu. Uczesz się, ubierz się ładnie. Rób to przede wszystkim dla siebie, dla swojego dobrego samopoczucia, ale też dla męża. Dzieciom również będzie niesamowicie miło, kiedy zobaczą zadbaną mamę w domu, bo kobieta, która jest zadbana, daje poczucie bezpieczeństwa.

 

Właśnie, może zamiast się zamartwiać, lepiej poszukać pozytywnych skutków pandemii? To nie tylko szansa na pogłębienie czy odbudowanie relacji w małżeństwie, ale też „mama na wyciągnięcie ręki”.

Obecność mamy dla dzieci jest wielkim skarbem. To, że mama potrafi się oderwać od obowiązków i poświęcić im chwilę z całą uważnością, szczerze wysłuchać, przytulić, zrozumieć, wesprzeć i pocieszyć, zapewnia dzieciom równowagę. Dzięki temu stają się bardziej samodzielne, bardziej kreatywne. Ten czas to okazja, by nadrobić braki, które były w życiu codziennym przed pandemią. Szansa, by dostrzec to, czego dzieciom brakuje.

Nie bagatelizujmy też ich przeżyć. Dziecko widzi, że rodzic zauważa jego ból, nie czuje się opuszczone. To jest ogromnie ważne, bo my nie możemy zmienić w dziecku emocji. Nie możemy także ich zagłuszać ani złościć się na dziecko. Jeżeli chce sobie popłakać, to je przytulmy, niech mu to przyniesie ulgę. I jak mówiłam wcześniej, czuwajmy nad swoimi emocjami i na ile to jest możliwe, nie wybuchajmy na dzieci. Wiem, że to trudne, ale może lepiej „wrzucić” tę energię, tę złość, która słusznie się w nas rodzi, w mycie okien, gotowanie, a gdy jest naprawdę źle, to porozmawiać z zaufaną osobą.

Mam nadzieję, że mimo wszystko każdy z nas na tym czasie coś zyska. To takie ładowanie akumulatorów, by potem wrócić do normalnego życia. Na pewno każdego z nas ta sytuacja jakoś zmieni, nie będzie tak jak przed pandemią. Możemy sobie tylko życzyć, by zmieniła nas wszystkich na plus.

 

A największe straty? Myślę o tych społecznych, psychologicznych.

Trudno tak do końca przewidzieć konsekwencje. Pewne straty będą, jednak ja bym się na tym zbytnio nie koncentrowała. Ważne jest, by coraz lepiej przeżywać wyzwania teraźniejszości. Na pewno pierwszym znakiem będzie zwiększona nieufność społeczna, tym bardziej że wirus może być bezobjawowy i nigdy nie wiadomo, czy ktoś może nas zarazić czy nie. Każde wyjście na zewnątrz jest teraz podejmowaniem ryzyka. Odbudowywanie wzajemnego zaufania będzie bardzo ważne. Ale z drugiej strony ten czas pokazuje, jak dużo jest w nas odpowiedzialności, solidarności. Jestem ogromnie poruszona tym, ile dobra się dzieje. Oby te postawy uważności, służby, życzliwości nie zniknęły wraz z przejściem pandemii. Jeśli już odkryliśmy je w sobie, pogłębiliśmy, nieśmy je dalej w życie.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK