Wywiady
nr 3 (69) MARZEC 2013

Praca jest narzędziem do tego, żeby zapewnić mojej rodzinie byt. Nie mogę jej postawić ponad tym, czemu ma służyć

Rozmawia Marta

Dzbeńska-Karpińska 

Po 17.00 buduję samochody z klocków

Co to dla ciebie znaczy być mężczyzną?
MARIUSZ To między innymi wybór, czy się poświęcić pracy, czy wyjść z niej o 17.00 i mieć czas dla rodziny. To jest coś, na czym dziś wykłada się 90% mężczyzn.

Jak w dzisiejszych czasach możesz wyjść z pracy o 17.00?

MARIUSZ Jestem mężczyzną, mężem i ojcem i muszę mieć czas na realizowanie tych ról. Szukałem pracy, w której mogę pracować do 17.00. Na rozmowach kwalifikacyjnych mówiłem o tym wyraźnie. W firmie, w której pracowałem, spotkania trwały nawet do 23.00, więc się zwolniłem i znalazłem inną pracę. Praca jest narzędziem do tego, żeby zapewnić mojej rodzinie byt. Nie mogę jej postawić ponad tym, czemu ma służyć. Po powrocie do domu buduję z synem samochody z klocków i biorę córkę na ręce. Nie spędzam z dziećmi ośmiu minut dziennie, tylko kilka godzin.

Czy zawsze tak było w waszym małżeństwie i rodzinie?

MARIUSZ Pamiętam doskonale, jak kilka lat temu osiągnąłem w pracy sukces, dostałem nagrodę. Odbierałem ją za granicą. Byłem najlepszy, wszyscy mi gratulowali. To było bardzo nobilitujące. Wracałem taksówką z lotniska do domu i pojawiła się pustka, pomyślałem sobie: „Kurczę, to wszystko?”. Tyle czasu, tyle energii – i już. To mi nie dało spełnienia i pełnej satysfakcji. Teraz jest inaczej. Przeżyliśmy kryzys małżeński. W burzliwych okolicznościach zdecydowałem, że najważniejsze jest dla mnie bycie mężem i ojcem. Byłem zagubiony, ale Jezus mnie odnalazł i dzięki temu moja męskość została uformowana i uszlachetniona.

Jak to się stało?

MARIUSZ W trudnym czasie zwróciłem się do Pana Boga. Codziennie modlę się sam i z żoną, co dwa tygodnie korzystam z sakramentu pokuty, raz w roku jeżdżę na rekolekcje, jestem we wspólnocie. To powoduje, że moja męskość przy Jezusie rozkwita. Na rekolekcjach, rozważając życie Jezusa, zastanawiałem się, dlaczego do kościoła chodzą głównie kobiety, i zrozumiałem, że Jego wizerunek w Kościele nie jest męski. Taki Jezus nie jest ciekawy dla facetów. W Ewangelii znalazłem mężczyznę z krwi i kości: silnego, sprawnego fizycznie, dobrze zbudowanego. Kogoś, kto wyrzucając handlarzy ze świątyni, nie mówił łagodnym głosem: „W imię Ojca mojego, rozejdźcie się”, tylko wziął bat i rozpędził towarzystwo z całym męskim gniewem i namiętnością. Kiedy zrozumiałem, że On był i jest mężczyzną ze wszystkimi tego konsekwencjami, to stał się dla mnie kimś, kogo można naśladować.

MARIUSZ SIEDLIK 39 lat, od siedmiu lat mąż Magdaleny, ojciec Tymona (6 lat) i Tereski (8 miesięcy), mieszka w Warszawie, pracuje na kierowniczym stanowisku w dziale sprzedaży 
dużej międzynarodowej firmy. Jeździ konno i gra w tenisa. Wraz z żoną należy do wspólnoty prowadzącej kurs ewangelizacyjny Alfa.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK