Tu działa Bóg
nr 12 (114) grudzień 2016

Nowa Huta miała być prawdziwie socjalistyczną metropolią, tzn. bez Boga i wszelkich oznak wiary

Agnieszka Wolińska-Wójtowicz

Pasterka pod mroźnym niebem

Mieszkańcy murem stanęli w obronie niszczonego krzyża. Do rozpędzenia tłumu użyto gazu i ostrej amunicji. Kilka młodych matek przypłaciło tę walkę poronieniem. Tak w Nowej Hucie powstawała Arka Pana.

 

Była wigilijna noc 1959 r. Padał śnieg, a mróz skuwał lodem błotniste kałuże. Pomimo tego na centralnym placu osiedla, przy ogromnym prostym krzyżu zaczynali się gromadzić ludzie. Szły całe rodziny z dziećmi, nie patrząc na przeciwności pogody, bo w ich mieście, zaplanowanym jako aglomeracja bez kościoła, miała zostać odprawiona najprawdziwsza Pasterka. Na ołtarzu zbitym z desek, pod gołym niebem i przy wielostopniowym mrozie.

 

Betlejem pod Krakowem

Nowa Huta miała być prawdziwie socjalistyczną metropolią, tzn. bez Boga i wszelkich oznak wiary. Taki projekt dostarczyli radzieccy architekci. Zgodnie z wytycznymi z Moskwy zaprojektowano szkoły, domy kultury, kina, a nawet teatr, ale nie wolno było postawić świątyni. Tak wyznaczono nową erę w historii katolickiej Polski, pierwszy krok do zdecydowanej dechrystianizacji. A jednak już pierwsi mieszkańcy baraków czuli, że nic nie zastąpi pustki, którą początkowo próbowali wypełniać alkoholem. Na szeroką skalę szerzyły się prostytucja i rozboje. To dało do myślenia władzom miasta. Wywnioskowano, że łatwiej będzie utrzymać w ryzach społeczeństwo, jeśli dyskretnie pomoże w tym Kościół. Dlatego w 1957 r., po tzw. politycznej odwilży, centralne władze wyraziły zgodę na budowę świątyni. W marcu tegoż roku u zbiegu ówczesnych ulic Marksa i Majakowskiego stanął krzyż, poświęcony przez arcybiskupa krakowskiego Eugeniusza Baziaka. W tym miejscu zaczynali się gromadzić na krótką modlitwę ludzie wracający z pracy. I tam młody biskup Karol Wojtyła zapoczątkował Pasterki pod gołym niebem. Po jednej z nich powiedział: Pasterka, którą odprawiałem, odbywała się przy wielkim mrozie. Ludzi było kilka tysięcy (…). Jakaż to bliskość (…) pomiędzy tą pasterką w Nowej Hucie, a tym, co widziałem w Betlejem: uboga grota otwarta na przestrzał (…)”.

 

Skonfiskowana nadzieja

Wielki entuzjazm i radość z nadziei na własny kościół przejawiały się w szybkiej zbiórce funduszy. Niestety, euforia bardzo szybko zamieniła się w rozpacz. Już wiosną 1960 r. cofnięto pozwolenie na budowę kościoła, a pieniądze zebrane przez wiernych po prostu skonfiskowano. 27 kwietnia nastąpił krwawy dzień dla Nowej Huty. Przyjechała ekipa, która miała zabrać krzyż. Nie pomogły protesty mieszkańców, którzy murem stanęli w obronie niszczonego krzyża i poświęconej ziemi. Do rozpędzenia tłumu użyto gazu i ostrej amunicji. Wezwano milicyjne posiłki z całej Polski. Wielu protestujących znalazło się w szpitalach, a kilka młodych matek przypłaciło tę walkę poronieniem. Rozpoczęła się seria aresztowań. A wierni znowu pozostali bez kościoła.

 

Arka Pana

Nie zaprzestano jednak starań o kolejne pozwolenie na budowę. Udało się je uzyskać dopiero w 1967 r. I znowu w mroźną wigilijną noc szli ludzie, zmęczeni walką, ale mocni wiarą, że tym razem budowa dojdzie do skutku. Podtrzymywał w nich tę wiarę arcybiskup Karol Wojtyła, któremu niestraszne były niewygody i zimno panujące na placu. Niestrudzenie celebrował Msze o Narodzeniu Pańskim, a w maju 1969 r. wmurował kamień węgielny pochodzący z Rzymu pod budowę świątyni. Zebrali się chyba wszyscy mieszkańcy. Wielu płakało ze szczęścia, ale byli też tacy, którzy mówili, że dopóki nie zobaczą kościoła, nie uwierzą. A jednak kościół powstał. Budowano go przez 10 lat, bo pozwolenia na wykonanie poszczególnych etapów, a nawet elementów budowli, zatwierdzano stopniowo, co kilka miesięcy, po to żeby maksymalnie wydłużyć czas wznoszenia. Był to precedens niespotykany dotychczas w historii architektury. W dodatku parafia nie miała tzw. przydziału na materiały budowlane, więc sprowadzano je nawet z zagranicy. Wreszcie 15 maja 1977 r. dokonano poświęcenia świątyni, której kształt przypominał Arkę Pana. Nadano jej wezwanie Matki Bożej Królowej Polski. Głównym celebransem uroczystości był arcybiskup Karol Wojtyła, ukochany duszpasterz robotników. Przyszły papież ze łzami wzruszenia błogosławieństwem uwieńczył dzieło budowy kościoła, którego miało nie być.

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK