Świadectwo
nr 1 (103) Styczeń 2016

W moim sercu zagościły pokój i przebaczenie. 

Teresa

Nikt jej nie pomógł!

„Dziesięć lat temu, kiedy mieszkałam i pracowałam w Holandii, poznałam mężczyznę, w którym szaleńczo się zakochałam. Miał w sobie wszystko, o czym może marzyć młoda dziewczyna: był przystojny i inteligentny – opowiada Teresa. – Niestety, kiedy zaszłam w ciążę, objawił swój prawdziwy charakter. Po prostu stwierdził, że nie chce tego dziecka. Jego reakcja mnie zmroziła”. Zaraz postanowiła wrócić do Polski, aby dokładnie stwierdzić, czy rzeczywiście jest w ciąży. „I tu okazało się, że to prawda. Kiedy zadzwoniłam do chłopaka, wprost wyznał, że chce mnie, ale bez dziecka” – dodaje. Teresa zaczęła przeżywać straszne stany nerwicowe, a jednocześnie szukała pomocy u różnych bliskich osób. Niestety, to, co usłyszała, nie było pokrzepiające. „Mama powiedziała, że nie dołoży ani złotówki, a tata wyrzucił mnie z domu. Koleżanki do niczego mnie nie namawiały, ale także żadna z nich nie zaoferowała mi żadnej pomocy. Pewnie gdyby ktoś wyciągnął wtedy pomocną dłoń, nie doszłoby do tej tragedii”.

W końcu zdruzgotana sięgnęła po tabletki wczesnoporonne. „Kiedy je zażyłam, miałam uczucie, że coś umiera we mnie. I że odtąd będzie we mnie taka pustka, wewnętrzna dziura, która będzie mi towarzyszyć przez całe życie. Po zażyciu tabletek nastąpił straszny krwotok i trwał przez trzy tygodnie. Byłam wycieńczona”.

Po tym czasie, aby zagłuszyć w sobie straszny ból, rzuciła się w wir pracy, jednak po roku zaczęły ją nachodzić nocne koszmary, a w dodatku nękały ją stany depresyjne. „Wtedy zaczęłam odczuwać wewnątrz jakby zamrożenie. Okaleczałam się, aby coś czuć. To było straszne” – wspomina.

W tym okresie zrodziło się w niej ogromne pragnienie, aby pójść do spowiedzi i przyjąć Komunię świętą. Jednak długo szukała odpowiedniego kapłana, ponieważ bała się potępienia podczas wyznawania grzechów. „Kiedy na rekolekcjach podeszłam do kratek konfesjonału, a następnie przystąpiłam do Komunii świętej, odczułam ogromną radość. To był początek uzdrowienia”.

Teresa przeszła terapię, a decydującym momentem uwieńczającym cały etap uzdrawiania było uczestniczenie w nabożeństwie pogrzebowym za jej syna. „Od początku wiedziałam, że to był chłopiec. Kiedy położyłam zapaloną świeczkę na ołtarzu za moje zabite dziecko, wiedziałam, że to, co po ludzku mogłam zrobić, już zrobiłam. W moim sercu zagościły pokój i przebaczenie”. 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK