Różne
nr 10 (112) październik 2016

Na pytanie: „Czy łatwo przyjąć krzyż?” odpowiadam krótko: „Nie jest to łatwe, ale możliwe”.

Ewa Leńczuk

Nie jestem świętą

Ewa jest pogodna i uśmiechnięta, mimo że porusza się na wózku inwalidzkim i od urodzenia cierpi na ataksję-teleangiektazję. Jest to bardzo rzadka choroba, której objawami są postępujące zaburzenia koordynacji ruchowej i problemy z mówieniem. Choroba prowadzi do ciężkiego kalectwa.

 

 

 

Napisałam kiedyś, że miłość i cierpienie to szlachetne kamienie. Nie zastanawiałam się wtedy głębiej nad znaczeniem tych słów. Ale miłość i cierpienie to rzeczywiście takie drogocenne kamyki, które są moim skarbem. Kiedy już do mnie dotarło, jak cenny to skarb, postanowiłam zadbać o niego, strzec go jak źrenicy oka i zagłębić się jeszcze bardziej w poznanie jego wartości. Dziś wiem, że cierpienie przyjęte z miłością, zaakceptowane w pełni nie musi być wcale ciężarem nieustannie utrudniającym życie. Pomocą w zrozumieniu sensu mojego cierpienia jest krzyż Jezusa Chrystusa. Na pytanie: „Czy łatwo przyjąć krzyż?” odpowiadam krótko: „Nie jest to łatwe, ale możliwe”. Pan Jezus nie obiecał, że nasze życie będzie łatwe, ale obiecał, że będzie z nami i będzie nam pomagał. „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Dzięki Jego łasce przyjęcie własnego krzyża jest możliwe.

 

Patrzę z uśmiechem

Dzięki wierze w sens cierpienia potrafię znieść to, co mnie boli i przeszkadza. Potrafię spojrzeć na to z uśmiechem. Ten uśmiech to wyraz radości, że Pan Jezus jest ze mną. W moich doświadczeniach – zwłaszcza tych mniej przyjemnych – staram się zawsze odnaleźć ziarenko dobra. Choć czasem nie czuję bliskości Pana Boga, to wiem, że On przy mnie JEST!

W całej pełni doświadczam bliskości Pana Jezusa podczas Mszy świętej. Ten szczególny moment, którym jest Komunia święta, pokrzepia moją duszę, wlewa w moje serce nową nadzieję i umacnia wiarę. To moje osobiste spotkanie z Jezusem w Eucharystii jest też szczególną chwilą, w której mogę zanurzyć się w Miłości Pana, uzyskać nowe siły do dalszej drogi.

 

Moja nadzieja

Nie jestem świętą, nie jestem człowiekiem ze stali, lecz dzięki miłości, wierze i nadziei staram się pozytywnie patrzeć na wszelkie doświadczenia, z którymi przychodzi mi się zmierzyć. Dzięki Miłości Bożej, którą odnajduję w każdej sytuacji, wiem, że nie jestem sama i zawsze jest On. Pomimo moich słabości nie popadam w rozpacz, ale optymistycznie, z nadzieją patrzę na nadchodzące jutro, bo: „Moc (…) w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9).

Całe swoje życie i wszystko, co mnie spotyka, zawierzam Niepokalanemu Sercu Maryi, oddając się pod Jej macierzyńską opiekę. „O Maryjo bez grzechu pierworodnego poczęta, módl się za nami...”.

Ewa Leńczuk kocha konie i pisze wiersze, jest autorką tomiku „Złota klatka”, ma 28 lat.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK