Felieton
nr 2 (152) luty 2020

Powinnam dbać o to, by w moim macierzyństwie było mi dobrze. Wciąż uczę się tego, że takie myślenie o sobie to żaden egoizm. W końcu zmęczona i sfrustrowana nie jestem w stanie sprostać w pełni potrzebom moich dzieci.

Małgorzata Remiszewska

Mamo, zadbaj o siebie!

Jakiś czas temu podczas samodzielnych zakupów złapałam się na bujaniu sklepowego koszyka tak, jakby był dziecięcym wózkiem. Pomyślałam sobie wtedy: „Oj, chyba czas odpocząć”. Tamta sytuacja była już kolejną z wielu oznak nagromadzonego od kilku miesięcy zmęczenia.

 

Chwila spokoju

Ostatnio wszystko wypadało mi z rąk. Nie mogłam skoncentrować się na najprostszych czynnościach i regularnie odliczałam czas do powrotu męża z pracy. Gdy tylko mąż przekraczał próg domu, miałam ochotę zamknąć się w łazience, żeby choć kilka minut pobyć sama we względnej ciszy. W sumie nie ma w tym nic dziwnego. Przy dwójce malutkich dzieci zawsze jest co robić i nie oczekuję, że dni będą mi upływać na błogim lenistwie. W chwilach spokoju, gdy dziewczyny śpią, obiad zrobiony, a dom w miarę posprzątany, zdarza mi się nawet myśleć: „No nie, jest za łatwo, na pewno czegoś nie zrobiłam”. Ale to już chyba niedobrze…

 

To nie egoizm

Głównym celem w byciu mamą nie jest przecież to, by jak najbardziej się utrudzić, namęczyć i zrezygnować z siebie! To, jaka jestem i jak się czuję, przekłada się na moje dzieci. Powinnam więc dbać o to, by w moim macierzyństwie było mi dobrze. Wciąż uczę się tego, że takie myślenie o sobie to żaden egoizm. W końcu zmęczona i sfrustrowana nie jestem w stanie sprostać w pełni potrzebom moich dzieci. Kiedy zaczynam wymagać od dwulatki, żeby radziła sobie z emocjami lepiej niż ja, to znak, że coś jest nie tak, że pora zrobić krok w tył i zastanowić się, jak pomóc sobie, a co za tym idzie, również temu małemu człowiekowi. Już teraz odczuwam, jak wnikliwym obserwatorem jest dziecko i jak idealnie potrafi naśladować wszystkie zachowania dorosłych. Mój własny przykład jest więc najlepszym narzędziem wychowania i bez mojej pracy nad sobą żadna genialna metoda się nie sprawdzi.

 

Proś o pomoc

Jak więc o siebie zadbać? Sama wciąż się tego uczę. Myślę, że przede wszystkim nauczyć się prosić o pomoc, uwierzyć w to, że nie jesteśmy jedynymi kompetentnymi osobami w opiece nad naszymi dziećmi. Dać szansę tatusiom. Czas, który spędzą z dziećmi, wykorzystają zapewne w inny sposób niż my, co nie znaczy, że gorszy! Dobrze wyjść z domu, żeby nie mieć odruchu interweniowania przy każdym płaczu. Ostatecznie sprawdzą się też inny pokój lub wspomniana łazienka (zwłaszcza że można ją zamknąć na klucz!) i muzyka w słuchawkach. Znajdować czas na wyjścia we dwoje, choć bywa to niezmiernie trudne i czasem wymaga zaangażowania kilku pomocników. Może też odpuścić sobie presję robienia kariery i osiągania sukcesów poza domem? To właśnie ona często sprawia, że mamy mniej cierpliwości do siebie i do dzieci. Póki są malutkie, warto cieszyć się tym, co tu i teraz. Na zdobywanie świata przyjdzie jeszcze czas.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK