Wywiady
nr 3 (117) marzec 2017

Wujek wziął mnie pod swoje skrzydła. Z nim chodziłem do kościoła na świętą liturgię i z nim spotkałem żywego Jezusa Chrystusa. Potem chciałem być teologiem, ponieważ bałem się diabła.

Ewelina Gładysz

Jestem szczęśliwy

Bawer Aondo-Akaa, 32 l., działacz społeczny, doktor teologii, od października 2013 r. mąż Grażynki

 

Ewelina Gładysz: Czy Pańska mama na etapie ciąży wiedziała, że urodzi niepełnosprawne dziecko?

Dr Bawer Aondo-Akaa: Nie. Urodziłem się w siódmym miesiącu ciąży. To oznacza, że byłem wcześniakiem. Jestem mulatem i przez moją ciemniejszą skórę lekarze nie wykryli u mnie żółtaczki, która spowodowała bakteryjne zapalenie opon mózgowych, a w konsekwencji przyniosła wiele powikłań. Trzeba to jednak powiedzieć głośno: ja jestem osobą niepełnosprawną, która jest bardzo szczęśliwa. Zdobyłem wyższe wykształcenie, niezręcznie jest o tym mówić, ale to fakt – obroniłem doktorat, dzięki Panu Bogu założyłem rodzinę, mam wspaniałą żonę, którą bardzo kocham. Wiem na własnym przykładzie, że szczęście jest możliwe i że nie decyduje o nim niepełnosprawność.

 

Jak Pan przeżył dzieciństwo ze swoją niepełnosprawnością?

Bardzo dobrze. Nie miałem żadnych problemów. Może jedynie to, że z okresu dorastania pamiętam pragnienie, by poznać dziewczynę, nawiązać głębszą relację, a niestety, moje koleżanki nie traktowały mnie poważnie. Były dla mnie miłe, opiekuńcze, pomocne. Tyle. A ja jestem normalnym facetem.

 

Kto miał wpływ na Pana duchowe dorastanie?

Wychowałem się w rodzinie antyteistycznej. Moja mama kilka lat temu zmarła na guza mózgu i dopiero w hospicjum przeżyła nawrócenie. Natomiast moi wujkowie, Leszek i Darek, mieli ogromny wpływ na moje religijne wychowanie. Do wiary wychował mnie wujek Leszek i stało się to tak, jak jest napisane w Biblii: „Wiara rodzi się ze słuchania”. Wujek wziął mnie pod swoje skrzydła. Z nim chodziłem do kościoła na świętą liturgię i z nim spotkałem żywego Jezusa Chrystusa. Potem chciałem być teologiem, ponieważ bałem się diabła.

 

Ciekawa motywacja… 

Teolog to ktoś, kto broni najsłabszych. Uznałem, że ci najsłabsi to nienarodzeni, których nie ma kto bronić. Skoro jestem osobą wierzącą, to biorę 100 % katolicyzmu i 100% nauczania Kościoła i czytam, i analizuję.

 

Zanim jednak zaangażował się Pan w obronię życia nienarodzonego, w końcu poznał Pan tę jedyną. Proszę opowiedzieć o swoim pierwszym spotkaniu z żoną.

Moja mama umarła w czerwcu 2011 roku. W grudniu na wyjeździe sylwestrowym poznałem Grażynkę. To był trudny dla mnie czas. Z jednej strony przeżywałem żałobę po stracie bliskiej mi osoby, z drugiej zaczynałem studia doktoranckie. Kończył się jeden etap w moim życiu, otwierał się kolejny. Zastanawiałem się nad swoim powołaniem. Pytałem Boga o to, jakie ma plany wobec mnie. Myślałem: „Nie muszę być mężem, poświęcę się nauce”. Tak wtedy czułem.

 

Pan Bóg miał jednak inne plany?

Tak. Poznałem się z moją Grażyną w Katolickim Stowarzyszeniu Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół – Klika, które na wspomnianym wyjeździe sylwestrowym obchodziło swój jubileusz. Grażynka towarzyszyła niepełnosprawnej koleżance. Od razu zwróciłem na nią uwagę. Podjechałem do niej na wózku. Miała na sobie fioletowy sweter. I wtedy: „Cześć”. Grażyna odpowiedziała: „Cześć, Bawer”. Szukałem pretekstu do rozmowy, więc mówię: „Masz ładny sweter”, ona na to: „Dziękuję” i cisza. Rozmowa nam trochę nie idzie, więc mówię: „Fajny kolor”. A ona znowu: „Dziękuję”. Ja dalej: „A jakie lubisz kolory?”. Ona na to: „Wszystkie poza czarnym”. Jako że jestem mulatem, zacząłem udawać, że to mnie zabolało i że jest mi bardzo przykro. Zrobiło jej się głupio i to mi otworzyło drzwi do jej serca. Wziąłem ją na litość, ale zupełnie inaczej, niż można by się było spodziewać. Tydzień później byliśmy razem.

 

Nie bał się Pan, że małżeństwo z Pana niepełnosprawnością w tle będzie czymś bardzo trudnym?
Gdybym wiedział o tym wszystkim, co wiem teraz, miałby więcej lęków. Na szczęście nie wiedziałem i to jest cudowne, że człowiek nie zna przyszłości. Wtedy nie myślałem o trudnościach, które dziś doskonale znam. I proszę to dobrze zrozumieć, cieszę się, że oboje z Grażynką mieliśmy tę odwagę.

 

Czy zdarzyło się Panu być porównywanym do Nicka Vujicica? Prowadzi wykłady na temat niepełnosprawności, motywacji i wiary w Boga, urodził się z rzadką chorobą, która powoduje całkowity zanik kończyn.

Tak. I przyznam szczerze, że na początku strasznie mnie to irytowało. Byłem zwyczajnie zazdrosny.

 

Zazdrosny?

Jestem ambitnym człowiekiem, mężczyzną z krwi i kości i bardzo lubię rywalizację. Nie lubię jednak, jak ktoś jest lepszy ode mnie w mojej dyscyplinie.

 

To znaczy?

Nie denerwowałem się na to, że nie mogę być górnikiem czy bokserem, bo to oczywiste, że nie mogę. Ale jest ktoś taki jak Nick Vujicic, którego dziś ogromnie szanuję i mam nadzieję kiedyś poznać osobiście, ale wtedy... Wtedy mnie wszyscy do niego porównywali, a on startował w tej samej dyscyplinie co ja.

 

Zaangażował się Pan w sprawę obrony życia nienarodzonego.

Tak. Jestem osobą niepełnosprawną od urodzenia, więc moim obowiązkiem jest bronić dzieci niepełnosprawnych, szczególnie tych zabijanych w łonach matek poprzez aborcję eugeniczną.

 

Jak to się stało, że wziął Pan udział w czarnym marszu?

Nie chciałem tam iść. Jednak kilka dni wcześniej zgodziłem się na film dokumentalny o sobie. I teraz: Kraków. Pada deszcz. Stoimy pod Bramą Floriańską. Widzę obraz Najświętszej Marii Panienki z Dzieciątkiem Jezus. Pomodliłem się o to, by Pan Bóg błogosławił mi w tym dniu. W trakcie nagrywania sceny osoba z ekipy filmowej zaproponowała mi konfrontację z uczestniczką marszu. Pierwsza myśl była, że nie chcę, ale druga, że trzeba świadczyć. Pojechałem i rozmawiałem.

 

Co Pan mówił kobietom krzyczącym na czarnym marszu: „Moje ciało, moja sprawa!”?

Na czarnym proteście rozmawiałem z wieloma kobietami, większość nigdy nie doświadczyła w swoim bliskim otoczeniu przebywania z osobą niepełnosprawną. Tłumaczyłem, że człowiek, który jest w łonie mamy, nie należy do niej, ma swój genotyp, jest kimś zupełnie innym.

 

Czarne marsze, debaty, w których przekrzykiwano się nie na argumenty, a na prywatne historie. Jakie Pan odbiera to, co się dzieje?

Po pierwsze: uważam, że jeśli zaczynamy mówić o ochronie życia, wszelakiego – poczętego, nienarodzonego, narodzonego – to nie możemy mówić o czymś takim jak kompromis. Po drugie: lekarze na studiach uczą się z podręczników, że z życiem mamy do czynienia od początku – od poczęcia. To nie są żadne kwestie filozoficzne, to jest fakt naukowy. Człowiek zaczyna się od połączenia plemnika z komórką jajową. Jeśli chcemy mordować dzieci nienarodzone, to ja pytam: „Dlaczego tylko wybrane, a nie wszystkie, i jakie mamy do tego prawo?”. Przecież ludzi się nie morduje, a my chcemy wybierać, który człowiek może się urodzić, a który ma umrzeć. W Belgii mamy już w tej chwili do czynienia z eutanazją dzieci, a w Holandii i we Francji przymierzają się do tego w myśl, że skoro pozwalamy sobie mordować dzieci nienarodzone, to czemu nie pójść krok dalej i nie mordować narodzonych. Dla mnie nie ma znaczenia i nie widzę żadnej różnicy między człowiekiem, który za chwilę przyjdzie na świat i jego mama jest w ósmym miesiącu ciąży, a tym, który już się urodził. Ludzi się nie morduje.

 

Jakie są Pańskie marzenia w kwestii ustawy zakazującej aborcji?
Po tych wydarzeniach, które miały miejsce – czarny protest, odrzucenie w Sejmie projektu „Stop aborcji”, te rozłamy – chciałbym, żeby wszystkie środowiska, które są za życiem, zjednoczyły się w jednej słusznej sprawie.

 

Bawer Aondo-Akaa (ur. 1985 r.) jest synem Polki i Nigeryjczyka. Jako wcześniak zachorował na żółtaczkę, która doprowadziła do bakteryjnego zapalenia opon mózgowych i niepełnosprawności (ma problemy z poruszaniem się i z mówieniem). To, że żyje, jest cudem. Zdecydowana większość niemowląt z tą chorobą umiera. 26 października 2013 r. Bawer i Grażyna wzięli ślub w bazylice ojców dominikanów w Krakowie. W 2015 r. obronił rozprawę doktorską pt. „Realizacja naturalnej i nadprzyrodzonej misji osób niepełnosprawnych w Kościele i społeczeństwie”. Kandydował do Sejmu jako przedstawiciel Prawicy Rzeczypospolitej. Mieszka w Krakowie.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK