Różne
nr 3 (93) MARZEC 2015

Maria Mojzesowicz

Gdybyś był moim Synem

 

Gdybyś był moim Synem…

 

Gdybyś Ty był moim Synem, Jezusie,

już ja bym wiedział, jak Cię ustrzec od złego:

byłeś takim sumiennym i pojętnym uczniem

– a ludziom dobry cieśla jest zawsze potrzebny –

i mogłeś się ode mnie nauczyć wszystkiego. 

A z czasem byś… z warsztatu miał kawałek chleba

i mógłbyś kochać ludzi… robiąc dla nich półki.

 

Gdybym ja był Twoim ojcem, Jezusie,

być może, tak bym Ciebie zarzucił robotą, 

że szeptaliby ludzie: „bezlitosny Józef

gnębi chłopaka nie wiadomo po co”,

a Matka by co wieczór Twoje dłonie

smarowała oliwą, patrząc ze współczuciem

na zgrubienia powstałe od młotka i dłuta.

I skrzętnie ukrywając za zasłoną powiek

żal do mnie – coraz cichsza, coraz bardziej smutna –

nie śmiałby zapytać, dlaczego tak robię,

bo była jedną z izraelskich kobiet,

ale… ja bym tak z Wami postąpić nie umiał.

 

Bóg zechciał swą Miłością podzielić się ze mną

wszechwładnie i… oszczędnie –

pozwolił mi służyć:

najpierw Jej, bo przed ludźmi musiała mieć męża, 

kiedy On zsyłał Ciebie w świętym Tchnieniu Ducha,

później – Obojgu, żeby żadna burza 

nie zniszczyła naszego spokojnego szczęścia.

 

A przecież, chwilę wcześniej, gdy w rozterce

rozważałem w sumieniu: … co robić? … co robić?,

jak grom z jasnego Nieba

spadła na mnie – ze słów Anioła –

wieść, że będę ojcem zastępczym

w Rodzinie Samego Boga!

i to – był przełom.

Wolę Najwyższego przyjąłem w pokorze

i – z nadzieją, że jakoś podołam.

 

Stałeś się dla mnie KIMŚ NAJWAŻNIEJSZYM:

NIEBIESKIM DAREM, OBJAWIONYM WE ŚNIE, 

UJRZANYM W BETLEJEM, 

powierzonym mojej opiece.

Przykro mi było, że już na wstępie

… nie umiałem znaleźć dla Was gospody.

Narodziny w grocie… Syn Boży – w żłobie!

 

A już wkrótce – ucieczka przed Herodem.

… pamiętasz naszą wędrówkę przez pustynię?

… upał nieznośny… zimne noce… niewygody… 

ale w ramionach Mamy było Ci tak dobrze, 

że ja – głowa rodziny – byłem spokojny,

że dotrzemy bezpiecznie do Egiptu,

a Ona promieniała mimo trudów drogi.

Strzegliśmy Ciebie jak źrenicy oka,

żeby ktoś Cię przypadkiem nie rozpoznał.

Dzięki Bogu, przetrwaliśmy emigrację, 

a po powrocie

dorastałeś podobnie jak inni chłopcy,

ucząc się na co dzień prozy świata.

 

A pamiętasz, jak nam… zginąłeś w Świątyni?

I – tłumaczyłeś się… Wolą Ojca?

Nie bardzo wiedziałem, co masz na myśli,

ale czułem, że Twoja wewnętrzna wolność

odbiega od naszych zwyczajowych wzorców,

ale… co nas czeka, gdy dorośniesz?

 

Kiedy opuściłeś rodzinne gniazdo

tak świadomie, z takim wewnętrznym przymusem

– nie pytając nas z Matką o zgodę, o radę –

ze zdumieniem zrozumiałem nagle, 

że to my Ciebie odtąd mamy słuchać,

bo rozum ludzi przed Bożą Wszechwiedzą

i Jego Wszechwładzą

staje bezradny jak niemowlę.

 

Ja – człowiek prosty, nieuczony, cichy,

uwierzyłem, że Jesteś Mesjaszem Boga, 

i że TWÓJ OJCIEC CIEBIE – ŚWIATŁO SWIATEŁ –

posłał, żebyś objawił ludziom TAJEMNICĘ

WASZEGO ŚWIĘTEGO NIEBIAŃSKIEGO DOMU,

w którym zamieszkają w BLASKU CHWAŁY:

sprawiedliwi… czystego serca… miłosierni… 

pokój czyniący… prześladowani…

Czułem, że potrafisz serca słuchaczy

urzec sprawą Bożego dziecięctwa

i rozbudzić w nich tęsknotę Nieba,

lecz znacznie trudniej będzie wytłumaczyć, 

że tam się nie liczą

ani ziemskie bogactwa, ani władza, 

ani istotne tu na ziemi pokrewieństwa.

Czułem podświadomie, że wielki problem

będziesz miał z przekonaniem czcigodnych rabinów, 

że PAN NIEBA I ZIEMI to PEŁNIA PRAWDY,

BEZWZGLĘDNE DOBRO,

NAJCZULSZA MIŁOŚĆ BEZINTERESOWNA,

SPRAWIEDLIWOŚĆ BEZ USTĘPSTW,

MIŁOSIERDZIE BEZ POTRZEBY UZASADNIEŃ, 

że BÓG JEST JEDEN W TRZECH BOSKICH OSOBACH,

i TY – MOCĄ TRÓJCY –  TRÓJCY MOŻESZ CUDA CZYNIĆ,

A – MOCĄ MIŁOSIERDZIA – ROZGRZESZAĆ.

 

I – mimo wszystko albo może właśnie – dlatego,

gdybym wiedział, że Tobie, Niezwykły mój Synu,

mógłbym się na coś przydać,

w jakikolwiek sposób… przez jedną chwilę,

to bym się nie zawahał. I możesz być pewny, 

że pokorny i czujny chodziłbym za Tobą

po wszystkich drogach, lecz – wbrew Twojej woli –

jakżebym się ośmielił?

… jeśli Drogę Zbawienia miałeś przejść samotnie.

Dorosłemu widocznie Józef-Opiekun

przestał już być potrzebny,

chociaż… przy mnie stawiałeś swoje pierwsze kroki

TY – SYN BOŻY –  KTÓREGO KOCHAŁEM JAK SWEGO!

 

Maria Mojzesowicz

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK