Różne
nr 11 (89) LISTOPAD 2014

Matka i ojciec zawsze pozostają rodzicami, a miłość do dziecka nie kończy się z chwilą jego śmierci. „Ktoś mi powiedział: «To nieprawda, że czas leczy rany». Poradzić sobie z bólem duchowym to przyjąć ten fakt, że boli.

Bernadeta Grabowska

Gdy odejdzie dziecko

 

Ból po stracie dziecka jest nieporównywalny z żadnym innym. Wielki życiowy dramat. Niezależnie od przyczyny śmierci – długotrwała nieuleczalna choroba czy nagły tragiczny wypadek – zawsze niesie ze sobą poczucie winy i ogromny żal.

 

Został tylko ból

„Po śmierci dziecka w sercach rodziców pojawia się przede wszystkim poczucie opuszczenia, samotności” – podkreśla Ewa Banasińska, dyrektor Katolickiego Hospicjum Domowego dla Dzieci i Dorosłych im. św. Franciszka z Asyżu w Kielcach. Rodzic skupia się tylko i wyłącznie na swojej tragedii, często nie potrafi panować nad przerastającymi go emocjami. Wspomina wspólne chwile, tęskni za tym, co minęło, bo przecież „już nigdy nie będziemy razem, nie zobaczę jego uśmiechu, nie chwycę jego małej rączki, nie zobaczę, jak pięknie się rozwija, nie poproszę, aby namalował dla mnie tęczę”. Tęsknią za normalnością, która stała się nierealna. „Śmierć dziecka powoduje ogromne poczucie klęski, porażki. «Mieliśmy tyle planów, perspektyw, nadziei i wszystko legło w gruzach». Pojawiają się pytania: «Za co mnie to spotkało?». Bardzo często wkrada się pokusa niewiary w Boga: «Gdyby był, gdyby był dobrem, miłością, gdyby był wszechmocny, ulitowałby się nad nami»” – mówi Ewa Banasińska.

 

Szukając pomocy

Gdzie zatem w obliczu tragedii szukać ratunku? Jak pisze ks. Amedeo Cencini, autor książki „Po śmierci dziecka”, jest nim przede wszystkim czas, wsparcie bliskich oraz dialog z Bogiem, modlitwa będąca „uwolnieniem (…) od desperacji. Nawet w momentach, w których jest się samemu, modlitwa przełamuje osamotnienie”. Ten sam autor podkreśla, że po śmierci dziecka najważniejsze jest to, by się nie zniechęcać i nieustannie podejmować próby modlitwy: „Błędem jest myślenie typu: mogę się modlić tylko gdy… jestem pojednany z Bogiem albo odczuwam radość”.
A jak poradzić sobie z nieustającym smutkiem i żalem? „Smutek rozstania raczej nie mija, jedynie z głośnego staje się cichutki. Rany się zabliźniają, ale blizny pozostają i one też bolą. Tak jak natura nie toleruje próżni, tak serce człowieka nie toleruje braku miłości. Praca zawodowa, wycieczki, różnego rodzaju hobby to zdecydowanie za mało. To nie wystarczy, by odzyskać pokój i radość po stracie” – podkreśla Ewa Banasińska. Rodzice powinni wówczas wyjść poza krąg swojego bólu, by wejść w relacje z innymi, którzy przeżyli podobny dramat. „Z psychologicznego punktu widzenia, otwarcie się, powierzenie tajemnic swego serca innym, którym ufamy, przynosi «oddramatyzowanie» własnej sytuacji, poczucie uwolnienia od nieznośnego ciężaru. Pojawia się też świadomość współczucia wobec innych, które jest balsamem na własny ból” – dodaje prezes hospicjum.

 

Życie nadal trwa

Zdaniem ks. Amedeo Cenciniego, „kiedy umiera dziecko, w pełni zrozumiałą reakcją jest, że ten, kto dał mu życie, sprzeciwia się jego śmierci. Istnieje naturalna i instynktowna siła, która objawia się z całą swą mocą, by uniemożliwić natychmiastowe pogodzenie się. Ta siła podsycana jest przez instynkt rodzicielski, typowy dla kogoś, kto przekazał życie i nie może znieść myśli, że mogłoby ono być przerwane”. Matka i ojciec zawsze pozostają rodzicami, a miłość do dziecka nie kończy się z chwilą jego śmierci. „Ktoś mi powiedział: «To nieprawda, że czas leczy rany». Poradzić sobie z bólem duchowym to przyjąć ten fakt, że boli. Są tabletki na bóle fizyczne, natomiast nie leku ma na bóle duchowe” – dodaje Ewa Banasińska. Po śmierci dziecka rodzice są wystawieni na wiele niebezpieczeństw i trudnych sytuacji. Pojawia się wiele „możliwości”, które mogą pomóc w zapełnieniu pustki. Mogą to być: nadmierna praca, zdrada małżeńska, różnego rodzaju używki. Dlatego tak ważne jest, aby w przeżywaniu trudnych chwil pomagał również kapłan. „To świadek wiary, świadek tej prawdy, że życie jest tylko pielgrzymowaniem do domu Ojca, daje nadzieję i siłę. Ci, którzy odeszli, nie zmienili swojej «trasy», lecz doszli do celu wcześniej od nas, więc można by ich nazwać szczęściarzami. My, «biedacy», wędrujemy nadal, choć często tak bardzo już jesteśmy zmęczeni, znużeni i słabi” – podkreśla Ewa Banasińska.

 

Jedność małżonków

Bardzo istotne jest, aby małżonkowie wspólnie przeżywali żałobę. W smutku i żalu też musi być jedność, nie można od siebie uciekać. Ponadto są cztery kroki, które podejmuje się, pomagając cierpiącym rodzicom. Pierwszy polega na unikaniu dodatkowego dramatyzowania zaistniałej sytuacji przy jednoczesnym nielekceważeniu cierpienia rodziców. Celem jest wyciszanie emocji. „Jak mówił św. Jan Paweł II: trzeba mieć wyobraźnię miłosierdzia. Nie należy się dziwić ani gorszyć z powodu płaczu, a pozwolić strapionym być w pełni sobą. Nie nalegać, by udawali pogodzonych z losem, jeśli nie są. Nie wymagać, by byli dzielni, by się wzięli w garść, by się zabrali do roboty, by pomyśleli o innych, którzy też cierpią. Nie pocieszać na siłę, unikać pustych frazesów «wszystko będzie dobrze». Czasem taka «pomoc» to okrucieństwo i nowa rana. Miłość to również delikatność” – przypomina Ewa Banasińska. Po drugie, powinno się motywować do pogłębienia relacji z Panem Bogiem (spotkania z kapłanem, rekolekcje). Kolejny ważny punkt to zachęta, by pielęgnować więzi rodzinne. Nie można pozwolić, aby rodzice zaszyli się gdzieś w swojej samotni. Ostatni krok to ukazanie możliwości zaangażowania się w pomoc rodzicom czekającym na ratunek w podobnej sytuacji. Te cztery warunki sprowadzają się do akceptacji faktu, że dziecko odeszło, i uznaniu tego wydarzenia jako części swojego życia. Nie chodzi o to, aby zapomnieć o dziecku, ale złagodzić ból i zmienić sposób myślenia o śmierci dziecka. Takie postępowanie pomaga rodzicom w udźwignięciu życiowego dramatu.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK