Życie z pasją
nr 2 (140) luty 2019

Nasi znajomi wiedzą, że nie zastaną u nas idealnego porządku. Znajdą za to bez problemu szufladę z herbatą czy zdrzemną się po ciężkim dniu w pracy. Jeden z nich przyznał, że był taki czas w jego życiu, kiedy wygodniej było mu spać na naszej podłodze niż we własnym łóżku. 

Małgorzata Remiszewska

Dzień dobry, domku!

Mój dom rodzinny był dla mnie zawsze przystanią. Miejscem, do którego chciałam wracać. Schronieniem, w którym czułam się dobrze i bezpiecznie. Kiedy byłam mała, wracając z podróży, witałam go słowami: „Dzień dobry, domku!”. Pamiętam dobrze, jak był budowany, jak całą rodziną sadziliśmy modrzewie i stawialiśmy płot wokół działki. Pamiętam święta Bożego Narodzenia, gdy zjeżdżała się do nas cała rodzina, pamiętam spokojne wieczory na tarasie, pamiętam wspólne śniadania przy okrągłym kuchennym stole.

 

Kluczem jest atmosfera

Kiedy rodzice sprzedali dom, poczułam się, jakbym straciła członka rodziny. Czułam pustkę, coś kłuło mnie w sercu i nie mogłam powstrzymać łez. Teraz inna rodzina pisze w nim swoją historię, a nasza historia toczy się dalej. Założyłam własną rodzinę i stworzyłam nowy dom. Wynajmujemy małe mieszkanie, co jak mogłoby się wydawać, daje raczej poczucie tymczasowości. Nie ma kominka, nie ma widoku na las, nie ma mruczącego kota. Jest jednak coś innego. Coś, co wypełniało również mój dom rodzinny. Atmosfera, której nie widać, ale którą czuć w powietrzu i która sprawia, że jest to prawdziwy dom. Chciałabym, żeby teraz to on stał się azylem – nie tylko dla nas i naszych dzieci, ale także dla wszystkich tych, którzy będą tego potrzebowali.

 

Przestrzegajcie gościnności

Kiedy byłam mała, słowo „gościnność” kojarzyło mi się raczej z imieninami u cioci czy starym powiedzeniem „Zastaw się, a postaw się”. Teraz rozumiem to zupełnie inaczej. Myślę, że chodzi w nim bardziej o chęć dawania, życzliwość, dzielenie się sobą. Św. Jan Paweł II w adhortacji „Familiaris consortio” pisał o rosnącym znaczeniu gościnności przejawiającej się nie tylko poprzez otwarcie drzwi własnego domu, ale jeszcze bardziej własnego serca. „Przestrzegajcie gościnności!” – wzywał św. Paweł w Liście do Rzymian. Odpowiadając na to wezwanie, chcemy dzielić się miłością, której dostaliśmy aż tyle zupełnie za darmo. Jednak gościnność to nie tylko dawanie, ale też branie. Przyjmując bliskich, sami również zyskujemy. Czasem pomogą pozmywać, pobawią się z Ulą, opowiedzą swoje historie, podzielą się sobą.

 

Szuflada z herbatą

Nasi znajomi wiedzą, że nie zastaną u nas idealnego porządku. Znajdą za to bez problemu szufladę z herbatą czy zdrzemną się po ciężkim dniu w pracy. Jeden z nich przyznał, że był taki czas w jego życiu, kiedy wygodniej było mu spać na naszej podłodze niż we własnym łóżku. Chcemy, by nasz dom był właśnie takim miejscem, gdzie każdy dostanie pomoc, wsparcie i coś do jedzenia. Gdzie będzie chciał wracać, gdzie nie będzie bał się być sobą i gdzie będzie szanowany taki, jaki jest. Chcemy być schronieniem dla tych, którzy tego potrzebują. Przystankiem podczas długiej podróży, na którym można się ogrzać, dotankować zbiornik na miłość i jechać dalej.

 

Małgorzata Remiszewska

Początkująca żona i mama, studentka nauk o rodzinie, autorka bloga www.mlodaorodzinie.pl

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK