Rozwój duchowy małżonków
nr 6 (132) czerwiec 2018

 Dziecku możemy przekazać tylko to, co sami mamy. Jak zatem wygląda nasza relacja do Boga?

Beata i Tomasz Strużanowscy

Dziecko w świecie duchowym

Mądrzy rodzice starają się przekazać dzieciom wiele pożytecznych umiejętności praktycznych, wdrażają równolegle do najważniejszych postaw, a także zaszczepiają wartości duchowe. Chcielibyśmy opowiedzieć krótko o modlitwie rodzinnej.

 

„Do dziś zachowuję wspomnienie o mojej dziecięcej modlitwie – opowiada Marek. – Wieczorny «paciorek». Klęczałem na łóżku w swoim pokoju i po kolei recytowałem «Ojcze nasz», «Zdrowaś, Maryjo» i całą resztę. Mama robiła coś w kuchni, jednym uchem pilnując, abym niczego nie skrócił i nie pominął. Tata w tym czasie oglądał telewizję. A ja? Wypowiadałem niezbyt zrozumiałe dla mnie formułki i snułem plany, że jak dorosnę, to nie będę musiał się modlić…”.

To kuriozalna historia. A przecież można inaczej. Pięć, może dziesięć minut. Codziennie. Bez względu na nastrój, okoliczności, chęci lub ich brak. Razem: tata, mama i dzieci. Dlaczego nie wprowadzać dziecka w rytm modlitwy już wtedy, kiedy rozwija się ono pod sercem matki? Skoro – jak mówią – w fazie prenatalnej warto mu dla uspokojenia włączać muzykę Mozarta, to tym bardziej niech usłyszy głosy taty i mamy zwracających się głośno i zgodnie do Boga. Od pierwszych chwil życia można mu kreślić znak krzyża na czole.

Przytoczone wyżej wspomnienie nie jest skierowane przeciwko tzw. tradycyjnym modlitwom, wręcz przeciwnie. Trzeba jednak zadbać, aby modlitwa nie przerodziła się w recytację wyuczonych na pamięć, mechanicznie powtarzanych formułek, podczas gdy myśli błądzą z dala od Pana Boga. Trzeba stworzyć takie warunki, aby dziecko rozumiało i czuło, że mówi do Kogoś bliskiego, jedynego, wyjątkowego, do żywej Osoby. Niech jak najszybciej nauczy się opowiadać Bogu podczas modlitwy o wszystkim, co przepełnia jego serce. Niech dziękuje, przeprasza, prosi. Niech dzięki rodzicom idzie krok dalej i nauczy się, że modlitwa jest nie tyle mówieniem do Boga, lecz słuchaniem Go; pytaniem, czego On od nas oczekuje, jaki ma plan dla naszego życia, jak możemy spełnić Jego zamysły. Niech odkrywa, że Bóg kocha je bezgranicznie, miłością tak ogromną i szaloną, że zaprowadziła Go aż na krzyż! Niech doświadcza daru i ciężaru wolności – tak wielkiej, że w każdej chwili można Bogu powiedzieć „nie!” (ale pokazujmy swoim postępowaniem, że wolność to przede wszystkim zdolność do mówienia Bogu „tak”). Nauczmy nasze dziecko sięgania podczas modlitwy po Pismo Święte. Pokażmy, że modlitwą może być każda, najbardziej nawet prozaiczna chwila.

Nie bójmy się oskarżeń, że w ten sposób urządzamy dziecku pranie mózgu. Człowiek zawsze pozostaje wolny wobec Boga i może się Go w każdej chwili wyrzec. Trudno natomiast mówić o wolnym wyborze w przypadku nastolatka, któremu rodzice nie przekazali wiary, pozwalając, aby „zarosła” go dżungla grzechów, wad i obojętności na sprawy duchowe. To raczej w tym przypadku można mówić o praniu mózgu…

Na koniec zasadnicze pytanie. Dziecku możemy przekazać tylko to, co sami mamy. Jak zatem wygląda nasza relacja do Boga?

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK