Wywiady
nr 7-8 (133-134) wakacje 2018

Ten portal budował i buduje zespół cudownych ludzi, powiedziałabym: zapaleńców, pełnych pomysłów, którzy kochają Pana Boga.

Natalia Rakoczy

Czego nauczyły mnie moje dzieci?

Zanim została szefową portalu Stacja7, była managerem w ogromnej korporacji. Jednak to nie praca jest dla niej najważniejsza, a rodzina. Ma czworo dzieci i jak mówi, to one motywują ją do działań. „Ja naprawdę wszystko im zawdzięczam” – przyznaje w rozmowie z nami Aneta Liberacka.

 

Praca w wielkiej korporacji, dalekie wyjazdy służbowe i czwórka małych dzieci, które teraz są już prawie dorosłe. Jak Pani jako młoda mama poradziła sobie z tym wszystkim? Zamiast spokojnego domowego zacisza było pakowanie walizek, aby tułać się po świecie…

Aneta Liberacka, redaktor naczelna portalu Stacja7: Chyba wszystko zależy od podejścia do życia. Nigdy nie patrzyłam na to jak na tułaczkę (śmiech). Raczej traktowaliśmy to jak przygodę, a zacisze domowe budowaliśmy wszędzie, gdzie byliśmy. Dzieci wspominają z dużym sentymentem te wyjazdy. Wspominają też opiekunki, które nas tam wspierały, kiedy my byliśmy w pracy. Saba z Etiopii uczyła dzieci śpiewać piosenki w języku dahalik, a Ana z Panamy opowiadała im, jak się łowi krewetki w stawie przy domu, i przyrządzała im wspaniałe patacones (frytki z zielonych bananów). W Polsce także mieliśmy dużo szczęścia do pań, które pomagały nam w opiece nad dziećmi (rodzice mieszkają 500 km od nas). Nasza sąsiadka, która kiedyś odbierała dzieci ze szkoły, traktuje je jak wnuki i do dzisiaj w każdą sobotę piecze im ciasto. Po prostu wszędzie otaczało nas dużo dobrych ludzi.

 

Wiele kobiet czuje się rozdartych – pragnie rozwijać się zawodowo, ale jednocześnie mieć czas na bycie z dziećmi. To nie jest takie proste.

Chyba nie ma dnia, bym nie rozmawiała z Panem Bogiem, czy dobrze wypełniam powołanie. Myślę, że wszystkie mamy mają podobny dylemat: „Czy na pewno jestem dobrą mamą, a przy tym dobrze wypełniam inne zadania?”. Paradoksalnie chyba jest mi łatwiej właśnie dlatego, że mam czworo dzieci. Kiedy były małe, odkryłam na przykład, że kąpiel jednego dziecka zajmuje więcej czasu niż trójki (śmiech). To fakt! Pracując, staram się dawać z siebie wszystko. Kiedy jestem w domu, pilnuję, by być w nim naprawdę obecną. Skupiam się tylko na rodzinie. To może dziwne, ale teraz, kiedy dzieci są duże, trudniej mi się zorganizować. To one uczyły mnie mądrego gospodarowania czasem. Poza tym bycie z dziećmi nie było dla mnie i dla męża jakimś przykrym obowiązkiem, ale wspaniałym okresem, którego nam teraz brakuje. Dzieci spędzają teraz wiele czasu poza domem.

 

Za mąż wyszła Pani na trzecim roku studiów, a pierwszy syn urodził się, gdy była Pani na piątym. Dzisiaj wielu młodych ludzi czeka z założeniem rodziny. Chcą najpierw skończyć studia, znaleźć dobrą pracę, kupić mieszkanie. Nigdy nie żałowała Pani tej decyzji?

Przeciwnie. Chcieliśmy się pobrać już po pierwszym roku, a pół roku leczenia, żeby mieć Jasia, ciągnęło się dla mnie jak dziesięciolecia. Zawsze marzyłam o dużej rodzinie. Nigdy nie myślałam o pracy jako czymś najważniejszym. Dla mnie życiowym celem było założenie szczęśliwej rodziny, a inne rzeczy traktowałam jak dodatki. Każdy oczywiście jest ukształtowany trochę inaczej. Nie wierzę jednak, że kariera potoczy się lepiej, gdy rodzinę odłoży się na później. Kiedyś rozmawiałam z koleżanką, która była świeżo po ślubie, i w trakcie aplikacji radcowskiej mówiła, że wolałaby z dzieckiem poczekać, aż zda egzamin, ale w tzw. międzyczasie urodził się jej synek, a aplikację zdała w terminie bez problemu. Dzieci naprawdę mobilizują nas do rzeczy, których bez nich byśmy nie zrobili.

 

W jaki sposób?

Dzieci uczą organizacji. Człowiek ma w sobie naturalną potrzebę starania się dla nich. Nie robi sobie laby, bo nie odpowiada już tylko za siebie. Dzięki temu zwłaszcza kobiety przechodzą same siebie w organizacji i rozwijają pożądaną, także na rynku pracy, kompetencję. Największe światowe korporacje coraz chętniej zatrudniają ludzi, którzy mają ustabilizowaną sytuację rodzinną, ponieważ są dobrze zorganizowanymi, szczęśliwymi pracownikami.

Moje dzieci nauczyły mnie wszystkiego. Kiedy były małe, mobilizowały. Dzięki nim chciało mi się iść do przodu. Teraz uczą mnie świata i nadążania za nim. Uczą kontaktu z nowym pokoleniem. Ja naprawdę wszystko im zawdzięczam.

 

Wiele osób mogłoby Pani pozazdrościć – ma Pani świetną pracę i wspaniałą rodzinę. Uważa się Pani za kobietę sukcesu?

Jak powiedziała kiedyś Wanda Rutkiewicz, najwyższych szczytów nie zdobywa się samotnie (śmiech). Broń Boże nie chcę się porównywać do pani Wandy, ale myślę, że każdy ma swój szczyt. Moim jest rodzina. Udało nam się ją zbudować dzięki temu, że mam wspaniałego męża, z którym stworzyliśmy dobry dom dla naszych dzieci. Nasze życie to też praca. Od początku oboje bardzo się w niej wspieramy. Teraz wspierają nas też dzieci. Swój sukces definiuję tak, że kiedy zapukam do bram nieba, to powiedzą, że zasłużyłam na wejście, ponieważ umiałam wprowadzić tam moją rodzinę. Całym sercem wierzę, że tak będzie.

 

Teraz prowadzi Pani chrześcijański portal. Matematyk, manager w wielkich korporacjach z powodzeniem pnąca się po szczeblach kariery nagle zmienia pracę.

Nigdy moim celem nie było pięcie się po szczeblach kariery. Staram się tylko w najlepszy sposób wykorzystać zdobyte wykształcenie i doświadczenie, podobnie jak reszta naszego zespołu. Budujemy grupę medialną, która – mam nadzieję – jest wsparciem dla Kościoła katolickiego i jego tubą docierającą zwłaszcza do młodych ludzi. Stacja7 to nie jest już tylko portal. Prowadzimy działalność w Internecie, mamy wydawnictwo, studio nagraniowe, prowadzimy szkolenia, wdrażamy ciekawe projekty w różnych diecezjach, instytucjach kościelnych i wspólnotach. Mamy cały czas poczucie i pewność, że realizujemy ważną misję ewangelizacyjną. Jednym słowem: ta praca to dla mnie spełnienie marzeń.

 

Jak udało się Państwu przyciągnąć młodych ludzi, którzy niecierpliwie zerkają na zegarek, siedząc w kościelnych ławkach?

Ten portal budował i buduje zespół cudownych ludzi, powiedziałabym: zapaleńców, pełnych pomysłów, którzy kochają Pana Boga. Myślę, że to jest ten klucz. Jeśli udaje nam się tym zarażać innych, to osiągnęliśmy nasz cel. Staramy się pokazywać piękno Kościoła i jego bogactwo. Bardzo zależy nam, żeby łączyć ludzi. Wszystko budujemy na prawdzie i pilnujemy, by nigdy nie stracić wiarygodności. Szukamy nowych form, które będą zbliżone do tego, czym dziś żyją młodzi ludzie. Szukamy najlepszych sposobów, by przekazać Dobrą Nowinę. Nic nowego. Tak przecież jest od dwóch tysięcy lat.

 

 

 

 

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK