Felieton
nr 9 (87) WRZESIEŃ 2014

Natomiast nie każdy wie, że słowo „ocena” pochodzi od słowa „cena”, które etymologicznie jest równoznaczne z łacińskim „poena”, czyli kara.

Beata Ewa Komarnicka

Cena oceny

Myślę, że każdy choć raz w życiu poczuł się niesprawiedliwie oceniony. Znaczenie słowa „ocenić” większość z nas rozumie jako, „wydać opinie o kimś lub o czymś, wypowiedzieć sąd o wartości czegoś lub kogoś; osądzić”. Natomiast nie każdy wie, że słowo „ocena” pochodzi od słowa „cena”, które etymologicznie jest równoznaczne z łacińskim „poena”, czyli kara. Wiemy już, dlaczego „zapłacić za coś słoną cenę” nie kojarzy się w ogóle z nagrodą.

Pochwała, czyli dobra ocena naszej pracy czy też zachowania, dodaje nam skrzydeł, chcemy znowu zdobywać uznanie, więc staramy się jeszcze bardziej. Zupełnie inaczej dzieje się, gdy zostajemy zganieni. U niektórych oprócz lęku budzi się jeszcze złość i motywacja w stylu „ja im pokażę”. To właśnie ze złości („ja im pokażę, że umiem”), ale także z lęku przed negatywną oceną swoich umiejętności, nauczyłam się obsługiwać komputer.

Ale wróćmy do oceny. Czy sprawiedliwa jest piątka postawiona uczniowi, który mając fenomenalna pamięć, nauczył się zadanego wiersza w 10 minut przed lekcją polskiego? A trójka postawiona uczniowi, który na to samo zadanie zużył trzy godziny, jednak z miernym efektem? Ale przecież nie obniżymy oceny temu ze wspaniałą pamięcią tylko dlatego,  że jest zdolny, ani nie postawimy piątki temu drugiemu tylko za to, że tak długo się uczył. Tak samo jak nie nagrodzimy kasjerki, która w swojej pracy jest zdecydowanie powolniejsza niż jej koleżanka ze sklepu, a my pechowo stanęliśmy w kolejce do jej stanowiska. Nie pochwalimy też budowlańca, który choć się starał, to zbudował krzywą ścianę. W takiej ocenie bierzemy pod uwagę efekt.

Jednakże, mimo niedoskonałości naszych ocen, nie jesteśmy bezradni w dążeniu do sprawiedliwości. Jeśli stawiając trójkę mało zdolnemu uczniowi, dodamy, że doceniamy jego wkład pracy, to słowa te będą dla niego bardzo ważne. Tak samo, jeśli dziecko zrobiło nam kolację, a przy okazji niesamowity bałagan, najpierw pochwalmy i doceńmy starania (sama wiem, że to trudne).

Z punktu widzenia osoby ocenianej myślę, że chcielibyśmy być zawsze oceniani jak dziecko kochających rodziców, którzy dostając laurkę, są nią bezgranicznie zachwyceni, choć nikt postronny (pomijając babcie i dziadków) nie rozumie zupełnie ich entuzjazmu. Czyli chcielibyśmy być oceniani z miłością, czego wszystkim życzę, zwłaszcza we wrześniu.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK