Wywiady
nr 5 (143) maj 2019

O wierze będącej inspiracją dla jego twórczości, a także o sprawach, o których nie chce już milczeć opowiada hiszpański aktor i reżyser Juan Manuel Cotelo.

Katarzyna Ulma-Lechner

Bóg chce, człowiek marzy, dzieło się rodzi

O wierze będącej inspiracją dla jego twórczości, a także o sprawach, o których nie chce już milczeć, opowiada hiszpański dziennikarz, aktor i reżyser Juan Manuel Cotelo.

 

Katarzyna Ulma-Lechner: Jest Pan znany polskiej publiczności jako reżyser filmów religijnych. Ostatnio na ekrany kin wszedł „Największy dar”. Jak to się stało, że zajął się Pan tematyką religijną?

Juan Manuel Cotelo: Zawsze fascynowały mnie ludzkie historie, szczególnie te trudne i bolesne, lecz niosące z sobą światełko nadziei. Nie podejrzewałem, że kiedyś z kamerą w ręku będę dokumentował historie ludzkich spotkań z Bogiem. Gdyby ktoś powiedział mi to jakieś dziesięć lat temu, nie uwierzyłbym. Początkowo pracowałem dla pewnej agencji filmowej w Barcelonie, potem podczas pobytu w USA wraz ze znajomym Brazylijczykiem założyliśmy studio i kręciliśmy krótkie dokumenty o niezwykłych przypadkach zwykłych ludzi. Po powrocie do Hiszpanii w ciągu krótkiego czasu miało miejsce wiele niesamowitych wydarzeń, zbiegów okoliczności… Z początku uważałem to za zwykły przypadek, jednak wkrótce zdałem sobie sprawę, że łatwiej mi uwierzyć w działanie Boga w moim życiu niż w to, że wszystko po prostu tak się złożyło.

 

Co konkretnie się wydarzyło? Czy może Pan powiedzieć coś więcej?

To odbywało się etapami. Właściwie wszystko rozpoczęło się od mojego wyjazdu do Rumunii. Dwa tygodnie, które tam spędziłem, postawiły na głowie cały mój dotychczasowy świat. Spotkałem się z czymś, co mnie wręcz zawstydziło: z niesamowitą serdecznością, z gościnnością chwytającą za serce. Pytałem siebie samego: „A co ty robisz dla innych?”. Wiedziałem, że teraz kolej na mnie, że nie mogę żyć tak jak do tej pory. Jakiś czas później podczas pewnego kongresu poznałem duchownego, który głosił Dobrą Nowinę przez Internet. Poprosiłem go wtedy o wywiad – miałem mnóstwo pytań, na które poszukiwałem odpowiedzi. Tę rozmowę zapamiętałem na długo i potem często do niej wracałem. Miała ona ogromny wpływ na całe moje późniejsze życie – zarówno odpowiedzi, które usłyszałem, jak i sama osoba tego kapłana. Urzekło mnie coś w tym człowieku – byłem zafascynowany siłą, radością, pokojem ducha, który z niego emanował. Za każdym razem, gdy wracałem do tego wywiadu, pragnąłem doświadczyć tego samego. I nie do końca świadomie zacząłem się modlić, by stało się to także i moim udziałem. Mniej więcej w tym samym czasie zacząłem spotykać osoby, które opowiadały mi o zmianie, która nastąpiła w ich życiu, o nawróceniu, którego doświadczyły. Z początku było to dla mnie po prostu interesujące. Ale gdy spotykałem coraz więcej takich osób, zacząłem czuć się nieswojo, zastanawiać się, o co w tym wszystkim chodzi. Nie sądziłem, że słowo „nawrócenie” może dotyczyć również i mnie. Od dzieciństwa byłem przecież praktykującym katolikiem. Równocześnie jednak moje życie religijne i moja wiara były... teoretyczne, czysto intelektualne, nie miały wiele wspólnego z moim życiem. Wówczas uświadomiłem sobie, że nie uczyniłem dotychczas nic, by autentycznie żyć tym, w co wierzę. To było tak, jakby Bóg powiedział mi w tamtym momencie: „Pokaż mi swoje uczynki miłości”, a ja na to: „Nie, nie. Ja mam argumenty”. I wtedy wiedziałem już, że to, co wypełniało całe moje dotychczasowe życie, zupełnie nie wystarcza, że rozmijam się z celem. To był ten decydujący moment.

 

Aby mówić o Bogu, powstaje Infinito más Uno. A potem?

Pamiętam, że któregoś dnia powiedziałem do żony: „Nie mogę już dłużej żyć tak jak dotychczas. Od dziś zajmę się mówieniem o Bogu”. Tak to się zaczęło. Niedługo potem powstały: „Ostatni szczyt”, „Ziemia Maryi”, „Ślady stóp”, a ostatnio „Największy dar”. Otrzymałem bardzo jasne zadanie: mam dzielić się wiarą poprzez moją pracę. Tak właśnie mam świadczyć o miłości Boga. Wobec wszystkich. Poprzez przykłady ludzkich historii. Świadczyć o tym, że i dziś można być szczęśliwym, świadczyć o miłości, o przebaczeniu… Do tej pory potrafiłem rozmawiać na tematy religijne jedynie z osobami wierzącymi. Ale świadczyć o Bogu wobec innych? Wtedy nie potrafiłem sobie tego nawet wyobrazić. Gdy jednak coś dotyka nas bardzo dogłębnie, o wiele trudniej milczeć, niż mówić. Od tego momentu milczenie jest już niemożliwe. Studio filmowe Infinito más Uno zrodziło się jako odpowiedź na to wezwanie. Byłem zmęczony moim własnym oporem wobec tego, co rozumiałem jako wolę Bożą. Po tym, jak wezwanie to pojawiało się ciągle na nowo, zdecydowałem się wreszcie na nie odpowiedzieć. Dziś wiem, że była to moja najlepsza decyzja.

 

„Jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy, jeżeli nie pozwolimy, by pokonał nas strach przed własną słabością” – powiedział kiedyś Jan Paweł II. Nie miał Pan wątpliwości, nie dręczyła Pana niepewność co do tego, z jakim odbiorem spotkają się Pańskie filmy?

Musimy pamiętać, że trudności są często wyolbrzymiane. Patrząc z perspektywy dziesięciu lat doświadczenia, mogę powiedzieć, że suma tego, co pozytywne, jest nieporównywalnie większa niż trudności, które napotykamy na drodze. Gdy wreszcie zaufamy Bogu i powiemy: „Tak, pragnę czynić Twoją wolę”, wtedy nasze życie zmienia się, nabiera mocy. To już nie są nasze własne pomysły, ktoś inny jest reżyserem, samemu jest się tylko wykonawcą. I Ktoś inny troszczy się o rezultat, o to, by otworzyły się przed nami te konkretne drzwi. Nie należy radzić się swoich lęków, tylko robić to, do czego zostaliśmy powołani.

 

Jak na tę decyzję zareagowała Pańska rodzina ?
Mamy trzy nastoletnie córki. Pamiętam bardzo praktyczne podejście mojej żony, Simony… Gdy oświadczyłem, że zamierzam skończyć z telewizją i zająć się głoszeniem chwały Bożej, odparła: „Wspaniale, powiedz mi tylko, z czego będziemy żyć”. Dzisiaj jednak Simona pomaga mi w fundacji, przejęła rolę producenta, zajmuje się ponadto międzynarodową dystrybucją naszych filmów.

 

 

Juan Manuel Cotelo – hiszpański dziennikarz, aktor i reżyser. Jest założycielem fundacji i studia filmowego, w którym powstają filmy niosące w świat ewangeliczne przesłanie („Największy dar”, „Ziemia Maryi”, „Ostatni szczyt”, „Ślady stóp”). Szczęśliwy mąż Simony, ojciec trzech córek.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK