Felieton
nr 9 (135) wrzesień 2018

Bernadetta nauczyła się żegnać od Maryi. Jak podają świadectwa, czyniła to w taki sposób, że ludzie nawracali się na ten widok.

Piotr Krawczyk

A ja chcę tańczyć!

Modlitwa ciała kojarzy mi się zwykle z królem Dawidem tańczącym przed Arką i… z moją córką. Próbowałem niedawno zdyscyplinować dzieci, żeby uklękły do wieczornej modlitwy. „Ale ja chcę tańczyć!” – upierała się, pląsając po pokoju, Hania. „W takim razie pomodlimy się bez niej” – pomyślałem, lecz żona wpadła na ciekawszy pomysł. „Tańcz, ale powiedz Jezusowi, że robisz to dla Niego” – zaproponowała. „Dobrze. Dla Ciebie, Jezu, dla Ciebie!” – wykrzyknęła córka, nie przerywając podskoków i wygibasów.              

To był przykład modlitwy ciała dla zaawansowanych. Sam raczej używam mniej skomplikowanych gestów, których uczę też moje dzieci. Najbardziej podstawowy to znak krzyża. Nic prostszego, wydawałoby się, jednak i tu doświadczam niekiedy „trudności wychowawczych”. Kiedy proszę o staranne przeżegnanie się, dziecięce rączki wykonują dziwaczne figury. Za nimi całe ciało zaczyna się wyginać i wiercić, a nie jest to bynajmniej taniec uwielbienia. Jak w tej sytuacji przekonać dziecko, że gestami wyrażamy szacunek, a Bogu należy się on przede wszystkim?

Lepszy od przekonywania jest dobry przykład. Sięgnąłem więc po historię niezwykłą i cudowną, która mnie urzekła jednak swoją prostotą. Objawianie się Matki Bożej św. Bernadetcie. Pierwsze spotkanie z Maryją w grocie zaczęło się od trudności w przeżegnaniu się. Wizjonerka, widząc na ręce Pani różaniec, sięgnęła do kieszeni po swój. Chciała się przeżegnać, nie mogła jednak podnieść ręki do czoła. Dopiero kiedy Maryja uczyniła znak krzyża, dziewczynka zrobiła to bez trudności. W jaki sposób żegnała się Bernadetta, tego nie wiemy. Nie mamy nagrań filmowych, które by to utrwaliły. Nie wiemy tym bardziej, w jaki sposób czyniła ten gest Maryja. Możemy jedynie wyobrażać sobie, jak wielka była jego moc i jak bardzo był on nasycony treścią. Bernadetta nauczyła się żegnać od Maryi. Jak podają świadectwa, czyniła to w taki sposób, że ludzie nawracali się na ten widok.

Opowiedziałem dzieciom o wydarzeniach w Lourdes z nadzieją, że może to je do czegoś zachęci… Ciekawe historie działają na wyobraźnię, a czasami poruszają też coś w sercu. To, co ta historia poruszyła w moim, to pragnienie dawania świadectwa. Chwilowo tylko pragnienie, bo wiem, że na razie nie potrafię nawet dobrze się przeżegnać. Gdybym to umiał, ludzie nawracaliby się na mój widok. Postawę Bernadetty traktuję jednak jako wyzwanie. Muszę je podjąć, bo od prostego gestu może zależeć zbawienie. Nie tylko moje.

 

 

 

 

 

 

 

 

                  

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK